Polska demokracja jest na pół gwizdka. Ale cieszmy się z tego, co mamy
W ubiegłą niedzielę odbyła się druga tura wyborów. Wzięło w niej udział mniej niż 60 proc. uprawnionych, którzy podzielili się mniej więcej po połowie. W tym świetle trudno przyznać rację Bronisławowi Komorowskiemu, który kilkakrotnie powtórzył, że zwyciężyła polska demokracja. Polska demokracja jest, jak by to powiedzieć, na pół gwizdka. Ale cieszmy się z tego, co mamy, chociaż nawet w Iraku, skąd ostatnio mniej słychać o zamachach bombowych – co nie oznacza, że Irak jest już ostoją spokoju – w wyborach uczestniczy więcej ludzi niż u nas. Ale są też kraje, w których ludzie uczestniczą w „wyborach”, bo się boją zostać w domu albo wyjechać na urlop.
Tak więc nie narzekajmy i cieszmy się z tego, co mamy. Prawdopodobnie Polacy interesują się wciąż mistrzostwami świata w piłce nożnej, chociaż naszych reprezentantów w nich nie ma. Prawdopodobnie mistrzostwa świata są bardziej interesujące, bo czuje się autentyzm: w grze, w niespodziewanych rozwiązaniach, w sensacyjnych rozstrzygnięciach, w otoczce mistrzostw. Na przykład w tym roku, po raz pierwszy tak wyraźnie, widzowie całego świata mogli widzieć paskudne błędy sędziowskie.
Myślę o bramkach: jednej nieuznanej, którą Anglicy strzelili Niemcom, i jednej uznanej, którą zdobyli Argentyńczycy, grając przeciwko Meksykanom. Te bramki wołały o pomstę do nieba, zwłaszcza że zamieszani w ich zdobycie lub niezdobycie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że sędziowie krzywdzą przeciwników. Cóż to jednak znaczy „pomsta nieba”? Zakładając, że Pan Bóg wysłucha głosów pokrzywdzonych, w tym wypadku decyzja byłaby bardzo trudna. Dzięki bowiem m.in. tym bramkom w kolejnym meczu spotkały się Niemcy z Argentyną. Kogo Pan Bóg powinien pokarać? Wyszło na to, że na razie ukarał Argentyńczyków, dopuszczając srogie lanie ze strony Niemców (4:0 dla Niemców).
Jednak, jak twierdzi mądrość ludowa, Pan Bóg jest sprawiedliwy, choć nierychliwy. Młyny Boże mielą powoli, więc Niemcy mogą się spodziewać wszystkiego najgorszego. Jeśli nie w tych mistrzostwach, to na pewno wkrótce. Może podczas Euro 2012? Nie wzywajmy jednak Pana Boga nadaremno i pozwólmy Mu działać. Niemcy już i tak są pokarani choćby tym, że w ich reprezentacji występują różni tacy, na których widok Hitler przewraca się w grobie (jeśli grób Hitlera w ogóle istnieje). Niektórzy nie potrafią nawet śpiewać hymnu, co może i lepiej, bo po raz pierwszy telewizja złośliwie podstawia mikrofony podczas wykonywania hymnów państwowych. Okazuje się, że gwiazdy futbolu nie potrafią śpiewać, prawdę mówiąc, okropnie fałszują.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim