Z dymem obietnic

Wybuch wulkanu pokazuje, jak niewiele ludzie mogą.

Nad Europą gromadzą się chmury. Chmury pyłu wulkanicznego, które zresztą widać tylko w telewizji. Wiadomo zaś, że telewizja kłamie. Dodatkowych argumentów za niewiarą w islandzki wulkan dostarcza niedawna krucjata obrońców klimatu, który rzekomo miał się ocieplać.

Na razie sprawę bada specjalna komisja ONZ-u, który wcześniej powołał zespół ekspertów, którzy napisali raport, w którym znaleziono liczne błędy i uproszczenia, które każą wątpić w czyste intencje zwolenników ochłodzenia. Uff! Nawiasem mówiąc, ten wybuch wulkanu (o ile w ogóle do niego doszło) pokazuje, jak niewiele ludzie mogą: chmura (o ile faktycznie istnieje) nie jest wynikiem działalności przemysłowej człowieka, lecz erupcją sił natury, znacznie potężniejszych niż to sobie Al Gore jest w stanie wyobrazić.

Z powodu alarmu wulkanicznego Europa praktycznie stanęła, a nawet tu i ówdzie zaczyna leżeć. W każdym razie zmniejszyła się produkcja, zmalała emisja dwutlenku węgla do atmosfery, której nie zanieczyszczają samoloty, i w ogóle byłoby OK, gdyby nie narzekania ludzi. Ludzie stanowią rzeczywisty problem we wszystkich próbach rozwiązania problemów globalnych. Za każdym razem okazuje się, że jest ich za dużo, i to w miejscach, w których nie powinno ich być. Na przykład teraz okazuje się, że zbyt wielu ludzi podróżuje. Czy te podróże faktycznie są potrzebne?

Na ogół są to wyjazdy wakacyjne, z których nie ma jak wrócić albo powrót kosztuje bajońskie sumy, znacznie większe od zaplanowanych w preliminarzu raczej oszczędnych turystów współczesnej doby. (To bardzo charakterystyczne, że w naszych czasach najbardziej rozwinęła się tania turystyka, która dlatego jest tania, że się tak dobrze rozwinęła. Dawniej turysta musiał jednak dysponować określonymi środkami, które pozwoliłyby mu przetrwać trudny okres wstrzymania lotów – por. przygody p. Fogga, który okrążył świat w 80 dni). Jednak oprócz turystów jest jeszcze kilka kategorii podróżników.

Istnieje na przykład typ uczonego, udającego się na wymianę do innego kraju – akurat do naszego instytutu przyleciał pewien Fin, który miał tu spędzić tydzień, ale wciąż siedzi, a właściwie nie wie, co ze sobą zrobić. W takich chwilach widać, jaki świat jest wielki, a nawet ogromny: bez samolotu nie da się go przemierzyć. Chyba że się dysponuje helikopterem, jak prezydent Niemiec. Albo przylatuje z drugiej strony, jak prezydent Rosji. Albo krąży się tak długo, jak prezydent Gruzji, który w końcu wylądował. Inni przeważnie tylko obiecali. Mamy takie polskie powiedzenie: „obiecanki, cacanki”. Może powieje jakiś wiatr historii?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim