Wyroki Boskie są niezbadane: co w danej chwili wydaje się niezrozumiałe, po latach nabiera waloru oczywistości
Pan Bóg najwyraźniej chciał, żebyśmy sami oddawali cześć naszym zmarłym. W przeciwnym razie islandzki wulkan nie wybuchłby akurat teraz, pozbawiając wielu gości realnej możliwości przylotu. Nawiasem mówiąc, gdyby wulkan wybuchł parę dni wcześniej, to również polska delegacja nie mogłaby polecieć do Smoleńska… Napisawszy te zdania, natychmiast się przeląkłem, że bluźnierczo „ustawiam” Pana Boga. Wyroki Boskie są niezbadane: co w danej chwili wydaje się niezrozumiałe, po latach nabiera waloru oczywistości. O ile, rzecz jasna, dostąpimy od Opatrzności Bożej łaski rozeznania wydarzeń.
Zamiast tak bardzo angażować Pana Boga w ludzkie sprawy, należałoby włożyć więcej własnego wysiłku. Na przykład wątpliwości budzą zanoszone przed zawodami sportowymi prośby o zwycięstwo. „Nasze” zwycięstwo oznacza zazwyczaj porażkę drugiej strony. Czy Pan Bóg zawracałby sobie głowę takimi drobiazgami jak zwycięstwo tej czy innej drużyny, w dodatku nierozerwalnie związane z czyjąś klęską? Ale modlitwa przerzuca odpowiedzialność na Najwyższego, zakrywając braki treningowe. Nawet prośby o zwycięstwo w konflikcie zbrojnym zakładają (na ogół błędnie), że Pan Bóg nam przyzna rację i da zwycięstwo mimo wszystko.
Istnieją rozmaite dowcipy na temat nierozpoznania znaków Opatrzności. Na przykład ten o graczu w totka, który prosił i groził, ale nie dał szansy i nie wypełnił kuponu. Gdy zbliża się koniec kwietnia i nadchodzi czas podatkowych rozliczeń, coraz częściej jesteśmy atakowani prośbami o wpłatę 1 proc. podatku na potrzeby organizacji pożytku publicznego. To narzędzie obowiązuje od kilku lat, ale zrazu traktowane było nieufnie i prasa donosiła o minimalnych wpłatach z tego tytułu. Ostatnio podarowanie 1 proc. stało się łatwe, ale i trudne, bowiem przybyło organizacji upominających się o tę dotację. Trzeba więc dokonywać wyboru, ale już nie trzeba latać na pocztę z przekazem.
Okazuje się, że mimo wielostronicowych ogłoszeń różnych organizacji, proszących nas o wsparcie (które w istocie nic nas nie kosztuje, bo i tak musielibyśmy ten jeden proc. podatków oddać fiskusowi), niekiedy nie ma wśród nich adresata naszej szczodrobliwości. Moi przyjaciele chcieli ostatnio wspomóc budowę cmentarza w swojej parafii. Mimo że ksiądz nakłaniał ich do wykorzystania w tym celu jednoprocentowej darowizny, okazało się, iż nie można jej przekazać, bo… nie ma takiej organizacji w rejestrze. Ktoś najwyraźniej nie dopatrzył, nie załatwił, nie złożył wniosku: nie dał Panu Bogu szansy! Mam nadzieję, że przynajmniej nie będzie narzekał.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim