Gdy go zobaczyły, na wszelki wypadek spuściły psa i zamknęły bramę. Zaproponowały modlitwę, bo „tak wypadało”, a on był w takim stanie, że przyjął, bo… nie wypadało odmówić. I tak zniknęły nowotwór, żółtaczka typu C i zwapnienie wątroby.
Paweł Piątek: Ponieważ rozpadło się małżeństwo moich rodziców, wychowywali mnie dziadkowie. Pracowali i nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu, więc szybko wpadłem w złe towarzystwo. Dziadkowie pozostawiali mnie pod opieką mieszkającej w tym samym bloku rodziny, w wieku moich rodziców. Nie wiedzieli jednego: to byli narkomanii i dilerzy. I tak zaczęła się moja straszna przygoda z narkotykami. Równia pochyła. Zacząłem brać w… wieku 12 lat. I to od razu z grubej rury: wszedłem w „kompot”, polską heroinę. Wielokrotnie w czasie imprez dilerzy mówili: „Zostawcie go, to dzieciak. Młodemu nic nie dawać!”, ale kiedyś byli tak naćpani, że „poczęstowali” mnie, a ciekawość, jak wiadomo, to pierwszy stopień do piekła… Ci ludzie już nie żyją. Zresztą ze znajomych, z którymi dawałem w żyłę, żyje tylko jedna osoba. I tylko dlatego, że odsiaduje długi wyrok.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.