Łatwość komunikacji nie zawsze sprzyja trwałości i głębi kontaktów. A miało być inaczej...
Konwent już był, Emaus będzie. To brzmi jak hasło dla wtajemniczonych. Wobec tego odsłaniam tajemnicę. Być może w różnych diecezjach i regionach Polski jest nieco inaczej. Ale z mojego okna wygląda to tak...
Dziś komunikacja jest wygodna i szybka, telefon w każdej kieszeni. Zatem i księżom łatwiej być we wzajemnym kontakcie – prywatnym, duszpasterskim, formacyjnym i każdym innym. Pamiętam z moich pierwszych lat kapłaństwa, jakim to wyczynem było odwiedzić księży w dekanacie. Autobus? Rower?
Taksówka? Kiedyś konie i bryczka. W odległych czasach powstał zwyczaj wielkanocnego spotkania wszystkich księży każdego dekanatu. Była to przede wszystkim Msza za zmarłych kapłanów dekanatu. Od kilkudziesięciu lat, gdy wrócił pradawny zwyczaj koncelebrowania Mszy przez wielu kapłanów, ta wielkanocna nabrała bardziej wspólnotowego charakteru. A przed Mszą i po niej księża mają czas na świętowanie Wielkanocy przy wspólnym stole. Ten obyczaj w naszych stronach zwie się wielkanocnym konwentem. W tych dawniejszych czasach, gdy nawet podróż w granicach powiatu bywała całą wyprawą, takie spotkanie trwało zwykle cały dzień, a co niektórzy nawet u gospodarza nocowali.
Dziś z całego dnia zostało kilka godzin. A i to pośpiech daje znać o sobie. Łatwość komunikacji nie zawsze sprzyja trwałości i głębi kontaktów. A miało być inaczej... Teraz drugi zwyczaj. Nowy. W wielu regionach księża po Wielkanocy spotykają się w szerszym gronie – diecezjalnym. U nas nazywa się to „Emaus” – od miana wioski w pobliżu Jerozolimy, dokąd w towarzystwie Jezusa wędrowali dwaj Jego uczniowie. Zwyczaj całkiem niedawny, bo dopiero współczesna komunikacja daje możliwość dojazdu na odległe nieraz miejsce spotkania. Ktoś powie: no tak, ci księża to nic, tylko jeżdżą. Po pierwsze – nie tylko księża. W wielu profesjach jeździ się więcej. A my? Cóż, pracujemy w rozproszeniu, swoich rodzin nie mamy, dlatego powinniśmy być razem – choćby przy okazji poświątecznych spotkań, skoro w same święta naszym domem jest parafia.
Jako współodpowiedzialny za sprawy formacji kapłanów swojej diecezji martwię się raczej tymi współbraćmi, których na naszych spotkaniach z reguły nie ma. A wielkanocna radość uczniów Jezusa była radością przeżywaną nie w pojedynkę, ale wspólnie. Ten szczególny rys wielkanocnej radości odnotowują Ewangeliści. Alleluja!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów