Betlejem, Nysa, Murcki, Hel, Kowary... Wszędzie jednakowo dobrze i wszędzie jednakowo ciasno. I nam, i Jezusowi. Tyle że On jest bezgranicznie cierpliwy
Popsuł mi się samochód, ubezpieczyciel wywiązał się z umowy, odwieźli auto i mnie do domu. W drodze gwarzyliśmy z kierowcą lawety. Ni z tego, ni z owego zapytał: „Chciałby się ksiądz urodzić 25 grudnia?”. Roześmiałem się i mówię: Urodziłem się 24 grudnia, a to pan 25? Teraz on się roześmiał i zaczął opowiadać. Jako dziecko miał za złe tę datę – siostra dostawała prezenty i na urodziny, i pod choinkę. On tylko raz. Któreś święta zaczęły się ogromnym niepokojem rodziców. Dzieci nie ma! Mieszkanie przeszukane – nie ma. Okolica domu – nie ma. Z pomocą sąsiadów coraz szerszy krąg – nie ma. Zmarzli. Ojciec otworzył szafę w poszukiwaniu czegoś cieplejszego. Są! Są dzieci!
Duża szafa miała półki. Na nich magazyn słodkości na święta. Dzieci umazane kremem i czekoladą spały spokojnie pod półką... Panie Jezu! Chciałbyś się urodzić 25 grudnia? A On się roześmiał i powiedział: „Dobrze by było, takie fajne święta. Ale ja się urodziłem...”. Położyłem palec na ustach i powiedziałem: Pssst! Nie mów, kiedy się urodziłeś. Wiesz, jak byś namącił w kalendarzu i to w całym świecie? Niech im się zdaje, że wiedzą lepiej, i niech świętują. Ale, ale... powiedz mi, Jezu, czy ty się nie gniewasz na ten cały jarmark? – Spoważniał i odrzekł: „Nie. Nie gniewam się. Skoro nie pogniewałem się, gdy mnie ukrzyżowali, to dlaczego miałbym się gniewać, gdy mnie dobrze i radośnie wspominają?”. Potem zdawało mi się, że chce mnie delikatnie napomnieć.
Moje spojrzenie mówiło: Dokończ, skoro zacząłeś. Podjął temat: „Bo wy, księża, nasłuchaliście się tysięcy spowiedzi i myślicie, że wszystko o ludziach wiecie. Patrzycie na świat przez okulary grzechów. A ci grzeszni ludzie tyle dobrego robią! Mój świat jest dobry, choć jeszcze niedoskonały. A wy, w gorącej wodzie kąpani, chcielibyście wszystkich od razu z butami do nieba”. Z zamyślenia wyrwał mnie głos kierowcy. „Proszę księdza, już Nysa, dokąd jedziemy?”. No tak, z obłoków na ziemię. Ale przecie właśnie tak było wtedy, w Betlejem. „Opuściłeś śliczne niebo, obrałeś barłogi”, kolęda prawdę mówi. Betlejem, Nysa, Murcki, Hel, Kowary... Wszędzie jednakowo dobrze i wszędzie jednakowo ciasno. I nam, i Jezusowi. Tyle że On jest bezgranicznie cierpliwy. Dobrze byłoby zasnąć, jak te dzieci, w jakiejś szafie, z buzią wymazaną czekoladą z urodzinowego tortu – naszego i Jezusa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz parafii Nowy Świętów