Widzę przykłady pogaństwa - i tego, które z przymrużeniem oka patrzy na modlitwę, i tego traktującego modlitwę jak magiczne zaklęcie.
Jakoś zgadało się przy obiedzie o różnych zgubach znalezionych i nie znalezionych. Każdy ma swoje doświadczenia w tej sprawie. Nasz współbrat zza granicy (ks. František z Supikovic) też miał swoje doświadczenie. W czasie jakiegoś wyjazdu przepadły klucze od samochodu i domu. W towarzystwie były dwie gospodynie plebańskie i dwóch księży. „No to trzeba pomodlić się do svateho Antonina” – orzekły panie. Bo św. Antoni także w Czechach jest patronem od owocnych poszukiwań zgubionych rzeczy. Panowie (czyli obaj księża) szukali, panie z różańcami w ręce wzywały wstawiennictwa świętego. Długo to trwało. Wyglądało na to, że panowie zajęci szukaniem zlekceważyli wysiłek modlących się pań. Aż w końcu usłyszeli komentarz: „No tak. Jak już księża nie wierzą w modlitwę, to kto?” Głupio się nam zrobiło, opowiada František, ale właśnie znaleźliśmy klucze. Zapytałem: Franku, a co było ważniejsze? Modlitwa czy szukanie? Uśmiechnął się i powiedział: „Bez szukania byśmy nie znaleźli, a bez modlitwy to pewnie byśmy źle szukali”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów