Gdy oskarżano nieznanych księży o pedofilię, to było to dopuszczalne, gdy o to samo oskarżają znanego reżysera, to jego koleżanki i koledzy podnoszą larum
Gdzie jest forsa, Lebowski? (zanurza głowę Kolesia w sedesie) Gdzie jest forsa? Koleś: Jest... hmm... jest gdzieś tam. Daj mi się rozejrzeć – to cytat z filmu „Big Lebowski”, przeboju kinowego sprzed mniej więcej dziesięciu lat. Powyższy dialog mógłby być wykorzystany w sequelu pod tytułem (Z)big (Ch)lebowski. Tzw. afera Chlebowskiego przyćmiła wydarzenia, które w innym przypadku zasługiwałyby na uwagę felietonisty. W „Gościu” wszyscy jeszcze żyjemy wyrokiem w sprawie Alicji Tysiąc. Opinia publiczna nie miała czasu, by się przyjrzeć temu wyrokowi, gdy media doniosły o aresztowaniu Romana Polańskiego w Szwajcarii.
A potem, na deser, „Rzeczpospolita” ujawniła kontakty prominenta PO z prominentami hazardu. Gdyby te wydarzenia miały odwrotną kolejność, to być może nikt by nie mówił o „aferze Chlebowskiego”. Jednak kolejność też ma znaczenie, i coraz bardziej rozumiem peerelowską cenzurę, która walczyła z „Tygodnikiem Powszechnym”, krytykując kontekst informacji podawanych na pierwszej stronie. Niestety, większość ludzi cierpi na syndrom ostatniego rozmówcy, więc najbardziej zapada im w pamięć to, co usłyszeli na końcu, kosztem informacji wcześniejszych, niemniej ważnych. Zobaczymy, jak rząd będzie „wychodził” z tego kontekstu.
Na razie wychodzenie z kontekstów jest obciążone mentalnością korporacyjną – zwracam uwagę na ten eufemizm, który zastępuje ostatnio „mentalność Kalego”, znaną z powieści „W pustyni i w puszczy”. Gdy Kalemu ukraść krowa, to źle. Gdy Kali ukraść krowa – to dobrze. Gdy oskarżano nieznanych księży o pedofilię, to było to dopuszczalne, gdy o to samo oskarżają znanego reżysera, to jego koleżanki i koledzy podnoszą larum. A jeśli nawet nie podpisują listu, to kręcą i oskarżają trzynastolatkę o prostytucję. Nie będę donosił kto, bo może akurat sędzia Solecka przeczyta ten felieton i wytoczy sprawę o zniesławienie w imieniu owej trzynastolatki. Dążymy wszak do „państwa prawa”, w którym prokurator generalny nie będzie ministrem sprawiedliwości, prawo będzie znaczyło prawo, a sprawiedliwość – sprawiedliwość. Jednocześnie ci, którzy o tym rozprawiają, nie krępują się wysyłać apeli do prezydenta USA o ułaskawienie Polańskiego! Boże, Ty widzisz i nie grzmisz!
Mógłbym jeszcze trochę się pozżymać na obłudę „środowisk”, na niekonsekwencje, na solidarność korporacyjną, na Chlebowskiego, na feministki. Jednak w moim domu nie grzeją, choć już nie istnieje żaden sezon grzewczy i wystarczyłoby, żeby administrator poprosił PEC o dostarczenie ciepła. I to w tej chwili jest dla mnie najważniejsze!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, dziekan Wydziału Matemetyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim