Rok Kapłański powinien być rokiem szklanych ścian plebanii i zakrystii, przejrzystych dni i godzin pracy, modlitwy i odpoczynku księdza
Papież otworzył jeszcze jedno okno. Co przez nie widać? Nie na zewnątrz, ale co widać w środku. Także na plebanii. Bo Ojciec Święty ogłosił rok kapłaństwa. Przypomniało mi się, co opowiadał jeden z kolegów. Późnym wieczorem okno w sypialni na piętrze miał otwarte. Plebania otoczona drzewami. Usłyszał jakiś dziwny szelest i trzask gałązek. Latarką poświecił przed siebie. Na konarze siedział ministrant, zaskoczony, że ksiądz go zauważył. „Co ty tu robisz?”. Chłopiec rezolutnie odrzekł: „Chciałem widzieć, czy ksiądz się wieczorem modli”. I co zobaczyłeś? „No nic. Przecież ksiądz właśnie wrócił z kościoła z brewiarzem”. – Cóż, smyk zobaczył więcej, niż się spodziewał – ksiądz idzie do kościoła nie tylko „do pracy”, ale by się samemu w ciszy modlić. Swoją drogą, zaglądając przez okno do wnętrza plebanii, można by niejedno zobaczyć.
W moich felietonach czasem odsłaniam rąbka różnych księżowskich tajemnic. Raczej tych dobrych. Taka moja natura – szukać dobra, szukać nadziei. Ale wiem, że zaglądając sekretnie do plebańskich wnętrz, można zobaczyć także rzeczy niezbyt budujące, a pewnie i gorszące. Ktoś powie protekcjonalnym tonem „ksiądz też człowiek”. Niby tak. Ale tu riposta z Ewangelii: „Komu wiele dano, od tego wiele się oczekuje”. Oczekuje Bóg, oczekują ludzie. Rok Kapłański powinien być rokiem szklanych ścian plebanii i zakrystii, przejrzystych dni i godzin pracy, modlitwy i odpoczynku księdza.
A przecież ksiądz nie zjawia się kurierską pocztą z nieba. Wyrósł w rodzinie. Świętość rodzin – to świętość przyszłych księży. Przeciętność rodzin – to przeciętność księży. Niewierność w rodzinach – to niewierność księży. Upraszczam nieco, ale rację mi chyba przyznasz. Jest jeszcze inna perspektywa. Opowiadał starszy już ksiądz, jak to przed laty parafianie usiłowali go spić, gdy przyszedł z zamówieniem do stolarza. Przejrzał ich zamysły, zagniewany odszedł. I to położyło się cieniem na latach jego pracy w tamtej parafii. Inny znów, młodszy ksiądz, wspominał, jak to przy wchodzeniu po przerwie do szkolnego budynku dwie gimnazjalistki tak go przyparły do futryny, by musiał się otrzeć o ich obfite kształty. – I co? „Były zawiedzione. Udałem, że nie zauważyłem”. Żeby tylko takie kuszenia były! Potrzebny rachunek sumienia księży – ale parafian także. Przecież jednego mamy Pana.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów