W naszych czasach nic już nie powinno dziwić, ale zaczynanie kariery naukowej od Nagrody Nobla trochę jeszcze szokuje
W Poznaniu odbył się zjazd ekologiczny. Nazwa była oczywiście bardziej medialna, ale mniejsza o nazwę. Mniejsza też o koszty – tak materialne, jak i moralne. Te ostatnie odnoszą się do doktoratu honoris causa dla nowego koryfeusza nauki, jakim został obdarzony w Poznaniu Al Gore, niedoszły prezydent USA. W naszych czasach nic już nie powinno dziwić, ale zaczynanie kariery naukowej od Nagrody Nobla trochę jeszcze szokuje.
Tak, wiem, to była nagroda pokojowa, ale zewsząd słyszę powoływanie się na osławioną prezentację Gore’a, która stanowi jakoby ostateczny naukowy dowód na postępujące ocieplenie klimatu wywołane działalnością człowieka. Dla sporej części dziennikarzy nie ulega wątpliwości, że człowiek dramatycznie ociepla klimat i to swoje przekonanie emitują w eter lub przelewają na papier, nieznośnie przy tym podgrzewając atmosferę. Być może wkrótce już tylko nasz kolega Tomasz Rożek pozostanie sceptykiem w kwestii wpływu ludzi na klimat, ale nie wiadomo, czy będzie mógł o tym napisać. Nie wiadomo bowiem, czy PSL, który zabrał się za ustawowe określenie terminu „aktor”, nie zechce zdefiniować pojęcia „dziennikarz”, w wyniku czego w gazetach będziemy czytali magistrów dziennikarstwa, niekoniecznie mających coś ciekawego do powiedzenia, za to wierzących w Gore’a. Politycy mieszają się do nauki i aktorstwa, może nadszedł czas, by wmieszali się w sprawdzanie kompetencji polityków? Nie, tego nie zrobią, bo przecież instynktu samozachowawczego im nie brakuje.
Imprezy takie jak ta w Poznaniu, niezależnie od szlachetności intencji organizatorów i uczestników, mimo powtarzania sloganów o najnowszych osiągnięciach (naukowych czy propagandowych?), paradoksalnie przenoszą nas w czasy bardzo stare. Tak stare, że nawet nie wiadomo czy w ogóle kiedykolwiek istniały. Nie wiadomo bowiem, czy kiedykolwiek istniało ciemne średniowiecze, którego obraz został nam przekazany przez rzekomo jasne oświecenie. Natomiast zadziwiające są niektóre trendy współczesne. Odmawia się dyskusji na temat ocieplenia klimatu, bo tysiąc uczonych podpisało jakiś dokument ONZ. Gdyby nauka zawsze opierała się na małpowaniu demokracji, to Kopernik nie miałby szans. Nie zdziwiłbym się, gdyby w związku z rosnącymi kosztami opieki nad długowiecznym społeczeństwem lekarze po wysłuchaniu pacjenta pytali o jego znak Zodiaku, bo jakiś nowy pokojowy noblista ustalił, że Ryby muszą cierpieć na wrzody żołądka. Niestety, głupota nie zna granic w czasoprzestrzeni, dla niej układ z Schengen obowiązuje od początku do końca dziejów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim