Wiara, religia, oparcie we wspólnocie wierzących jest nie do przecenienia
Wbrew pozorom moje okno z widokiem na łąkę i góry jest oknem panoramicznym. Co zobaczyłem? Otóż z życzliwości zapytałem parafiankę, jak tam córka. Emigracja. Odpowiedzią były łzy. „Wszystko nie tak, jak by się chciało. Wyszła za muzułmanina z jakiegoś dalekiego, wyspiarskiego kraju. Co będzie dalej?...”. Oby było dobrze, ale... Ale przecież tradycje religijne, narodowe, rodzinne przepadną.
Jeśli nie w piekle wrogości, to w tolerancyjnej obojętności. A widziałem już oba scenariusze. Nie lada siły ducha trzeba i dużej dozy szczęścia, by zbudować coś wartościowego. Wróciłem do tego mojego okna i gapiąc się w spokojny krajobraz, zacząłem rachunek losów moich parafianek i parafian. I tych, co to dość dobrze urządzili się na Wyspach czy w Niderlandach, nad Sekwaną czy nad Łabą. I tych, co to urządzili się, przepraszam za słowa, jak głupiutkie, naiwne dzieci. Czasem mają do dyspozycji pałace. Ale zbudowane na lodzie. Już topniejącym. Czasem cieszą się świecidełkami.
Jako duszpasterz i jako człowiek realnie oceniający fundamenty życia wiem, że wiara, religia, oparcie we wspólnocie wierzących jest nie do przecenienia. Nie do przecenienia są modlitwa i sakramenty. Nie do przecenienia są tradycje budowania rodziny i wychowywania dzieci. Wspólnego świętowania i nawiedzania wspólnych cmentarzy. Dla tylu moich młodych parafian te wartości już zniknęły. A wolno mi przypuszczać – bo oceniać nie chcę i nie mogę – że ich chrześcijańska wiara zamieniła się w najlepszym razie na nieokreśloną, bezreligijną wiarę pogańską.
Oni pewnie są przekonani o sile swojej wiary. Ale nie zdają sobie sprawy z tego, że jest ona już tylko resztką strumienia, którego źródło sami zasypali. Strumień wyschnie jak nie jutro, to za rok. Pogańska wiara, która po omacku szuka Boga. Bo bez wątpienia szuka. Obserwując wspaniały świat greckiej cywilizacji, apostoł Paweł mówił o takim właśnie szukaniu Boga. To wszystko już było. Dlatego twierdzę, że ten „nowy” świat wcale nie jest nowy. Jest to recydywa starego pogaństwa, w którym religijny obrzęd ma uspokajać myśli (bo nawet nie sumienia), w którym liczy się pieniądz i cielesna uciecha, chętnie nazywana miłością, w którym rodzin już nie ma. Ten świat musi się rozsypać, jak wtedy, przed dwoma tysiącami lat. Z popiołów odrodzi się nowe. Czy dla wszystkich?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów