Nawet zrobienie porządku w polskiej piłce nożnej jest za trudne dla polskich polityków
Kwestarza pamiętamy z „Pana Tadeusza”. Misja księdza Robaka była polityczna, kwestowanie służyło za parawan. Zakonnicom, które przyjechały do Świętowa, nie polityka w głowie. A może jednak? Bo jeśli polityka jest roztropną troską o dobro wspólne, to chyba była polityka. Troska o dobro wspólne to była na pewno. O dzieci – i te niczyje, i niechciane, i bez rodziny.
Pytam siostry, jak trafiły do Nowego Święto-wa. „A po prostu wyszukujemy strony internetowe parafii, dzwonimy – i tyle”. Budują dom dziecka. We współpracy z lokalną władzą samorządową. Ale wiele środków muszą pozyskać same. Zatem – kwesta. Stary zakonny obyczaj. Ich patron był człowiekiem majętnym, miał znaczące miejsce w ówczesnym świecie, ale jeszcze więcej miejsca miał dla ludzi w swoim sercu. Biskupi pałac stał się szpitalem na czas zarazy, a on sam jej ofiarą. Świadomą ofiarą, bo wiedział, że ryzykuje życiem, opiekując się chorymi. Tak, to św. Karol Boromeusz.
Czy jest ryzykiem dzwonić do kolejnych proboszczów, prosząc o możliwość kwestowania? Ryzyko to zbyt wiele powiedziane, ale bywa różnie. I nie ma się co dziwić. Każda parafia ma jakieś wydatki, pro-boszcz inwestycyjne plany, do kurii musi odesłać co drugą kolektę. A tu jakieś siostry ze swoim „czy możemy?...”. Roztropna troska o dobro wspólne... Mój Boże, gdyby politycy mieli odwagę bardziej oso-biście o wspólne dobro się troszczyć! Ale to już widok nie z mojego okna, zamilknę. Przyjechały więc siostry, powiedziały parafianom o swojej, a nie swojej potrzebie. I poszły z koszyczkami między ludzi. Nazbierały pewnie kilkakrotnie więcej, niż uzbieram w niedzielę. To dobrze.
Gdy składając na ołtarzu chleb i wino, patrzyłem na ich kwestarską posługę, przypomniały mi się słowa, które kiedyś usłyszałem: „Jak ktoś chce dobrze wydać pieniądze na społeczne cele, niech je da zakonnicom”. Różnie mówią o za-konnicach, nie będę powtarzał. Nawet im procesy wytaczają. Ale znam klasztor, w którym wszystkie piątki w roku siostry są o chlebie i wodzie, bo jakoś dziwnie wciąż im brakuje na zupę dla bezdomnych. Unijne programy tego nie sfinansują – zresztą koszt takiej finansowanej przez UE zupy byłby trzykrotnie wyższy. Dlatego, choć w mojej parafii dziura budżetowa, powiedziałem siostrom: przyjedźcie. Proboszcz sąsiedniej parafii też je przyjął, dobry chłopak.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak, proboszcz wiejskiej parafii Nowy Świętów