W polityce zawsze jest zamieszanie, zgodnie ze starym dowcipem: nieprawdą jest, że na początku był chaos, bo przedtem musieli być politycy, którzy go wprowadzili
Właśnie wróciłem z Republiki Czeskiej, która działa na mnie uspokajająco, bo w zasadzie nic się tam niepokojącego nie dzieje. No, raz zgasło światło i to w całej gminie – ale to pewnie dlatego, żeby kibice za bardzo się nie ekscytowali meczem Turków z Niemcami. Przynajmniej się ludziska wyspali – jeśli oczywiście trafili w tych ciemnościach do łóżka. Nasze języki są dość podobne, ale na szczęście na tyle różne, że jeśli nawet Czech chciałby Polaka przestraszyć, to musiałby się natrudzić co nieco. Z drugiej strony dogadać się można, więc właściwie raj: jeśli czegoś człowiek chce, to jakoś to wyperswaduje, a jeśli wygodniej mu nie rozumieć, to może udawać Greka.
Już w drodze powrotnej, gdy włączyłem radio i powróciłem w ten sposób na łono ojczyzny-polszczyzny, dowiedziałem się, że w kraju zamieszanie polityczne (w polityce zawsze jest zamieszanie, zgodnie ze starym dowcipem: nieprawdą jest, że na początku był chaos, bo przedtem musieli być politycy, którzy go wprowadzili). Potem usłyszałem, że odbiorą nam Euro 2012, a może nie odbiorą, w każdym razie w sporcie też zamieszanie. Prawdziwą jednak sensację usłyszałem później, w programie (a właściwie dwóch) zasadniczo przedstawiającym osiągnięcia nauki. Chodziło o historię. Nie, nie o tę najnowszą, która ostatnio budzi tyle emocji. W pewnym sensie chodziło o historię najstarszą. Teraz prasa zajmuje się u nas problemem badań historycznych, mających na celu ustalenie, kto był tam, gdzie wedle powszechnej opinii być go nie miało.
Tymczasem pewien archeolog, profesor Przemysław Urbańczyk, zajął się ustalaniem, czy w ogóle istnieli ci, którzy wedle powszechnej opinii mieli być tam, gdzie wszyscy byli pewni, że byli. I to nie są żadne błahostki: według pana profesora, Polan w ogóle nie było. Ani zresztą innych plemion zasiedlających naszą polską ziemię tysiąc lat temu, o których istnieniu donosił jedynie jakiś jawny współpracownik niemieckiego cesarza (ale nawet o Polanach się nie zająknął). A Wiślanie i ich państwo to prawdopodobnie wyraz małopolskich kompleksów wobec wielkopolskiej tradycji. Profesor napisał książkę, więc będzie można o tym przeczytać. Jechałem wstrząśnięty, bo dopiero co pod Opawą oglądałem tablicę upamiętniającą tysiąc lat przyjaźni polsko-czeskiej, a tu nie wiadomo, kto się z kim przyjaźnił. To może i Kopernik była kobietą? Mówiąc serio, część naszej wiedzy o przeszłości to przekonania utrwalone w czasach, gdy z Polską było źle i trzeba było naród podnieść na duchu. Ale uczeni czuwają i bardzo są na legendy zawzięci. Tacy to ci uczeni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim