O kataklizmach w dziejach Polski z prof. Antonim Barciakiem z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach rozmawia Tomasz Rożek.
Tomasz Rożek: Za oknem trochę śniegu, czy tak zawsze wyglądały zimy w Polsce?
Prof. Antoni Barciak: – Bywało różnie. Kroniki mówią o bezśnieżnych zimach, ale także o bardzo srogich. Klimat jest zmienny i co do tego nie ma wątpliwości. W Kronice Raciborskiej wspominano o tym, że pewnego roku w XIV wieku zima była tak sroga, że z powodu wysokiego śniegu ludzie nie potrafili wyjść z domów w Zielone Świątki, czyli w maju, a może nawet w czerwcu. Bywało jednak też tak, że przez okrągły rok śniegu nie było w ogóle. Z perspektywy historyka muszę powiedzieć, że teraz jesteśmy w okresie nieco cieplejszym niż zwykle.
Przywołuje Pan wydarzenia, które mogły być prawdą, ale równie dobrze mogły zostać zmyślone albo przeinaczone.
– No cóż, historyk ma do dyspozycji tylko źródła pisane, ale wspomagają nas badania archeologów, dendrologów, geologów czy jeszcze wielu innych specjalistów. Wiele faktów da się zweryfikować, ale nie wszystkie. W końcu ileż dzisiaj mamy drzew, które rosły w średniowieczu? A przecież analizując szybkość przyrostu słojów w pniu drzewa, możemy wiele powiedzieć o zmianach klimatu.
To, że z roku na rok pojawiają się różnice w temperaturze czy opadach, to oczywiste, ale czy w naszej historii bywały całe okresy cieplejsze albo zimniejsze od czasów, w których teraz żyjemy?
– Im wcześniej zaglądamy, tym trudniej na to pytanie odpowiedzieć. Z okresu na przykład średniowiecza nie mamy źródeł, które pozwoliłyby nam z roku na rok śledzić pogodę. Regularne jej pomiary rozpoczęły się dopiero pod koniec XIX wieku. Owszem, zapiski o pogodzie się pojawiają, ale tylko wtedy, gdy dzieje się coś naprawdę ekstremalnego. Tutaj z pomocą muszą nam przyjść inni specjaliści. I przychodzą. Na obszarze dzisiejszej Polski archeologowie znajdują pestki winogron czy brzoskwiń. Te drzewa nie urosły w ciągu jednego sezonu. Przez dłuższy czas klimat musiał być więc dużo cieplejszy niż dzisiaj. To okres XIII i XIV wieku. Potem w całej Europie nastąpiło ochłodzenie.
No właśnie, ile jest prawdy w stwierdzeniu, że do Szwecji można było przez Bałtyk przejechać saniami?
– To szczera prawda potwierdzona w źródłach. I to z całą pewnością nie była kwestia jednego czy dwóch anomalnych lat, tylko pewien dłuższy okres. Nie potrafię, niestety, powiedzieć jak długo to trwało, ale miało miejsce w XVI–XVII wieku.
Dzisiaj o klimacie bardzo dużo się dyskutuje. Jak historyk na te dyskusje, czy wręcz katastroficzne wizje, patrzy?
– Mieszkamy na terenie, na którym nie tak dawno, bo przecież 10 tys. lat temu, było zlodowacenie. Tutaj wszędzie był tylko śnieg i lód. Jak na biegunie. Z drugiej strony bywało cieplej niż dzisiaj. To, co teraz obserwujemy, już było. Wszystko już było.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek