Ulrich von Jungingen przechadzał się po obozie krzyżackim ze swoją 11-letnią córką, ciemnowłosą Zuzią. – Spłodziłem ją, zanim wstąpiłem do Zakonu – wyjaśnił przepraszająco i pogładził się po brodzie.
Prywatnie Wielki Mistrz krzyżacki nazywa się Jarosław Struczyński. Mieszka i pracuje na zamku w Gniewie.
Na corocznej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem bawią się często całe rodziny. Jednak najwięcej jest młodzieży płci obojga. Dziewczyny w średniowiecznych strojach wlewają rycerzom na polu bitwy wodę do gardeł z drewnianych i glinianych kubków. Bo rycerzowi trudno utrzymać kubek w żelaznej rękawicy.
26-letni Przemek Rey z Warszawy dowodził chorągwią krakowską. Przed bitwą nałożył lśniący pancerz. Do lewej ręki wziął tarczę z wymalowanym białym toporem na czerwonym tle, czyli herbem Okrza. – Gram tutaj mojego przodka Jana Reya z Szumska, który bił się pod Grunwaldem – wyjaśnia. – W zeszłym roku byłem za to głównym chorążym krzyżackim... Hej, która godzina? – woła do giermków. – Na moim słonecznym... Za dwie dwunasta! – odpowiada mu wesoło jedna z dziewczyn. Przemek z chrzęstem rusza więc na czoło chorągwi krakowskiej.
Swoje namioty o średniowiecznym wyglądzie opuszczają już też goście z zagranicy. Rycerze z Finlandii, Włoch, Ukrainy ustawiają się po polskiej stronie. Także Białorusini, których przyjechało w sumie aż około trzystu. Ramię w ramię z Polakami stanął też przeciwko Krzyżakom jeden Amerykanin, zakuty w średniowieczną zbroję. – Nosi wśród nas ksywę „Zawisza Czarny”, ponieważ jest Murzynem – wyjaśniają rycerze.
Tak jak 596 lat temu, przyjechali też rycerze z głębi Niemiec. – Mieszkają razem z nami, ale w czasie bitwy oczywiście stają po stronie Krzyżaków – mówi Przemek Rey. – Tu, pod Grunwaldem, co roku spotykam stado ludzi, których znam i lubię. To świetna zabawa – dodaje. W przyszłym roku Przemek bierze ślub z Agnieszką z Tczewa, z którą poznał się przed pięcioma laty właśnie w grunwaldzkim obozowisku.
Zbroja Przemka waży około 20 kilogramów. Koszt takiej pełnej zbroi to mniej więcej 4 tysiące złotych. Pasjonaci spod Grunwaldu rzadko kupują ją od razu, zwykle kompletują latami kolejne elementy.
Wśród rycerzy jest też grupa, której nie wystarcza historyczna inscenizacja bitwy.
Kilkudziesięciu z nich spotyka się już w przeddzień wieczorem. Wygląda to równie brutalnie jak „ustawka”, czyli bijatyka pseudokibiców. Różnica jest taka, że walczący są od stóp do głów zabezpieczeni pancerzami. Chłopcy z całych sił grzmocą się po głowach toporami, mieczami, halabardami. Jednak ich broń ześlizguje się z hełmów. Te ciosy mogą ogłuszyć, ale nie przebiją grubej blachy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak