Nie poddali się, ginęli jeden po drugim we wnętrzu Bazyliki św. Piotra. W tym czasie papież tajnym przejściem uciekał z Watykanu. Szwajcarzy pozostali wierni do końca. Dlatego służą papieżom do dziś.
Pasiaste stroje, halabardy, błyszczące hełmy z pióropuszami. Szwajcarscy gwardziści papieża wyglądają tak egzotycznie, że wielu pielgrzymów i turystów chce koniecznie zrobić sobie z nimi zdjęcie. To jednak nie jest karnawałowe przebranie. Stroje gwardzistów są wzorowane na tych sprzed pięciuset lat, gdy byli oni walczącym w obronie papieża wojskiem. I to wojskiem najdzielniejszym z dzielnych. Piechota szwajcarska uchodziła na początku XVI wieku za najlepszą na świecie.
Doborowi najemnicy
W końcu XV wieku Italia była podzielona na wiele małych, rywalizujących ze sobą państewek. Ich słabość pragnęły wykorzystać ówczesne mocarstwa: Francja, Hiszpania, cesarstwo. W 1494 roku wybuchły tzw. wojny włoskie. Papieże chcieli mieć wpływ na rozwój sytuacji. Papież Juliusz II doszedł do wniosku, że musi dysponować przynajmniej niewielką, stałą armią, która zapewniłaby mu ochronę osobistą. W tamtych czasach opinię najlepszej piechoty mieli Szwajcarzy, słynący z wielkiej odwagi i oryginalnej taktyki, polegającej na dobrym wykorzystaniu tradycyjnej szwajcarskiej broni – halabard. Jako jedyna ówczesna piechota nie ograniczali się do obrony, ale potrafili skutecznie zaatakować kawalerię.
22 stycznia 1506 roku pierwsza grupa 150 doborowych halabardników, pod dowództwem kapitana Kaspara von Silnena z kantonu Uri, wkroczyła do Watykanu. O tym, że Szwajcarzy na stałe zostali obrońcami papieży, zadecydowały jednak wydarzenia o 21 lat późniejsze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa