Docent Jan Hanasz, dr Zygmunt Turła i dr Leszek Zaleski chwile największej sławy zawdzięczają bezpiece. Ich zatrzymanie i proces komentowały media na całym świecie. A amerykański dziennikarz poświęcił im rozdział książki o najbardziej pomysłowych komputerowych przestępcach.
Toruńskich astronomów Służba Bezpieczeństwa zatrzymała we wrześniu 1985 roku za to, że za pomocą nadajnika własnej konstrukcji wyemitowali w telewizji napisy wzywające do bojkotu wyborów do sejmu. Wkrótce świat obiegły informacje o przetrzymywaniu naukowców w areszcie, a potem o ich procesie.
Buck Bloombecker, amerykański dziennikarz interesujący się piractwem komputerowym, przyjechał do Torunia w 1987 r. W wydanej trzy lata później książce „Spectacular computer crimes” poświęcił im jeden z rozdziałów. Hanasza nazwał swoim „ulubionym piratem”, bo choć astronom działał nielegalnie, to jako jedyny z bohaterów książki tak naprawdę nie był przestępcą.
Głosy z nieba
Jan Hanasz, jeden z przywódców podziemnej „Solidarności” w regionie toruńskim, dzięki kontaktom w środowisku naukowym zbudował siatkę ludzi, która przeprowadziła kilka śmiałych akcji. Do najbardziej spektakularnych należały tzw. audycje balonowe, firmowane przez toruńskie Radio Solidarność.
– Wyjeżdżaliśmy poza miasto i po zmroku wypuszczaliśmy wypełniony wodorem balon z nadajnikiem radiowym, połączonym z magnetofonem – wspomina. – Po 15 minutach, kiedy balon był już wysoko nad miastem, nadajnik uruchamiał się samoczynnie. Audycje były zapowiadane w podziemnych biuletynach związku. Pierwszą wyemitowano 9 listopada 1982 r. Z czasem radiostacja była coraz skuteczniej zagłuszana przez SB. Zdarzało się też, że balony pękały w czasie napełniania wodorem.
Toruńscy naukowcy pomagali także „Solidarności” z Górnego Śląska, gdzie zaplanowano dwie audycje balonowe. Tylko jedną udało się wyemitować. To było 4 grudnia 1984 r. – Nadajnik miał być umieszczony na balonie meteorologicznym – opowiada dr Zaleski. – Takie balony napełnia się helem, a nie wodorem. Wiozłem więc z Torunia pociągiem puste butle w plecaku. Na miejscu okazało się, że w Katowicach udało się wypożyczyć dużą butlę z helem, ale bez reduktorów, które umożliwiłyby przetoczenie gazu do małych pojemników. Do Chorzowskiego Parku Kultury i Wypoczynku, gdzie balon miał być wypuszczony, trzeba było dostarczyć butlę z gazem, tak wielką jak człowiek.
Nad konstrukcją nadajników pracowało kilku toruńskich naukowców. Do odtwarzania kasety używali nieco przerobionego radia samochodowego. Ponieważ na dużych wysokościach panują niskie temperatury, dr Eugeniusz Myśliński z Instytutu Chemii opracował specjalne ocieplenie dla urządzenia. Pierwotnie magnetofony były wyposażone w mechanizm, który po zakończeniu audycji wyrzucał kasetę, aby uniemożliwić bezpiece skojarzenie szczątków balonów z audycjami. Z czasem z niego zrezygnowano. I wtedy, po jednej z audycji, w ręce SB trafiły szczątki dwóch balonów wraz z kasetami. Znaleziono je na Śląsku i na Białorusi. Kiedy ta informacja dotarła do „Solidarności”, uznano, że kolejne audycje są zbyt niebezpieczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Robert Gołaś, niezależny publicysta