Zabawa deskorolkami nie jest bezpieczna – ani na jezdni, ani w dyplomacji.
Uderz w stół – nożyce się odezwą. Traktat lizboński (w swym art. 2) ogłosił, że Unia opiera się na równości i poszanowaniu praw „osób należących do mniejszości (…) w społeczeństwie opartym na (…) niedyskryminacji”. Ogłosił również, że Unia „dąży do zwalczania wszelkiej dyskryminacji” i „może podjąć środki niezbędne w celu zwalczania wszelkiej dyskryminacji”. Po tych groźnych i uroczystych proklamacjach nie trzeba było długo czekać na pojawienie się nowych „mniejszości”.
„Gazeta Wyborcza” pół miesiąca temu, po długiej kampanii na rzecz „Narkopolaków”, wytropiła nową formę dyskryminacji społecznej – „narkofobię”. Narkomania – patologia społeczna, której ofiary zasługują na leczenie i opiekę, ale która również zobowiązuje władze i opinię publiczną do ochrony dobra wspólnego i zagrożonych ludzi – ma teraz stać się podstawą podmiotowych roszczeń. Ma się stać, a właściwie już się staje, od kiedy na ulice naszych miast wyszły demonstracje zwolenników „trawy” i legalizacji tzw. miękkich narkotyków. Na razie jesteśmy na etapie roszczeń; jeśli zostaną one spełnione – zacznie się tropienie i zwalczanie przejawów „narkofobii”.
Już dziś bowiem za „przemoc” i naruszanie „praw człowieka” uznaje się „nadmierne” zainteresowanie rodziców towarzystwem, w jakim przebywają ich dzieci. W szkołach pojawili się już orędownicy walki z „homofobią”, może niedługo pojawią się organizatorzy manifestacji miłośników „trawy”, żeby opowiedzieć uczniom o swej sprawie? Zasada niedyskryminacji może otworzyć im drzwi szkół – bo zapewne jako „narkofobię” zakwalifikowano by utrudnianie im propagandy. Jakie kolejne formy dyskryminacji wytropią bojownicy „społeczeństwa opartego na niedyskryminacji”?
Poligofobię – jak nazwą poparcie państwa i społeczeństwa dla monogamicznego małżeństwa? Atefobię – za którą uznają publicznie deklarowaną i bronioną wiarę w Boga? „Na koniec” więc – jak pisze Poeta – „żeby wiadome było”: ideologię niedyskryminacji, wpisaną przez traktat lizboński do prawa europejskiego, zaakceptowały zgodnie, bez protestów, bez sporów, bez jakichkolwiek zastrzeżeń dwa nasze ostatnie rządy, obecny i poprzedni. To ich odpowiedzialność, jak również tych wszystkich, którzy nie bacząc ani na przeszłość, ani nie żądając kroków naprawczych w przyszłości, wytrwale udzielają poparcia partiom, które je powołały i ponoszą odpowiedzialność za tę politykę. Społeczeństwo musi przeciwstawiać się złu, ale przede wszystkim musi realizować dobro wspólne. Tymczasem po pierwszej Lizbonie przychodzi Lizbona II, niemiecko-francuskie propozycje nowego traktatu, który wprowadzi kontrolę Unii Europejskiej nad budżetami poszczególnych państw narodowych. Pretekstem do postulowanej kontroli jest walka z kryzysem finansowym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Jurek, historyk, przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej, były marszałek Sejmu