Czasy, gdy byliśmy zmuszeni do kultywowania pamięci historycznej na cmentarzach już minęły
Rankiem 16 września, wykorzystując efekt zaskoczenia, usunięto krzyż stojący przed Prezydenckim Pałacem i schowano go w prezydenckiej kaplicy, tak jakby chodziło o posprzątanie bałaganu po męczącej imprezie. Dokładnie tuż przed rocznicą 17 września, która w relacjach polsko-rosyjskich ma taką samą rangę jak 1 września w relacjach polsko-niemieckich. Trudno nie zauważyć tego dziwnego zbiegu okoliczności.
Posprzątanie miejsca pamięci po żałobie objęło także wystawę dokumentującą to, co po tragedii smoleńskiej działo się na Krakowskim Przedmieściu. Na zewnątrz pałacu pozostała jedynie skromna tablica wmurowana wstydliwie i konspiracyjnie. Jej treść przypomina zachowania żałobne Polaków, ale nie ofiary katastrofy. Zaś pamięć o prezydenckiej parze, śp. Lechu i Marii Kaczyńskich, oraz o pracownikach kancelarii utrwala tablica ukryta przed oczyma zwykłych ludzi w tej samej co krzyż kaplicy. 18 września prezydent B. Komorowski bardzo uroczyście odsłonił w al. Niepodległości tablicę upamiętniającą ostatniego prezydenta na uchodźstwie R. Kaczorowskiego mówiąc: „Chylę czoła przed prezydentem Kaczorowskim”. Tym razem obecna była rodzina prezydenta Kaczorowskiego, a także prezydent Warszawy, H. Gronkiewicz-Waltz, minister W. Bartoszewski, prymas senior J. Glemp, sekretarz ROPWiM A. Kunert oraz duchowni, harcerze, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. Piękny przykład dbałości o pamięć. Trudno też nie zauważyć różnicy.
Ale „porządek” przed pałacem ucieszył wielu komentatorów. Chętnie dzielili się w mediach swoimi uczuciami: ulgą, podziwem dla skuteczności urzędników kancelarii i radością ze spóźnionej, ale słusznej decyzji urzędującego prezydenta. Decyzji, która, ich zdaniem, przywróciła szacunek dla państwa i prawa. Gdyby uwierzyć w tę medialną narrację, oto zakończył się okres „politycznej walki o krzyż” oraz dramatycznego dzielenia Polaków przez „tak zwanych obrońców” krzyża, którzy toczyli szkodliwy (!?) dla Polski, dla Kościoła i dla demokracji bój z jego przeciwnikami. Oczywiście w politycznym interesie J. Kaczyńskiego i jego pisowców. Od 16 września żyjemy w sferze martwej ciszy. Nikt nie pyta o sposób upamiętnienia ofiar tragicznej katastrofy, nie mówi się ani o pomniku, ani o komitecie budowy pomnika, ani o rozpisaniu konkursu. Udajemy, że nie było w tej sprawie porozumienia między harcerzami, kurią warszawską i władzą. Ma nam, warszawiakom, wystarczyć pomnik (?) na Powązkach oraz tablica schowana w prezydenckiej kaplicy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN