Rodziny są najwygodniejszym celem restrykcji budżetowych
Od początku kryzysu finansowego apeluję, by prezydent (a prezydent Komorowski pełni swoje obowiązki już prawie pół roku) zaprosił rząd i opozycję na rozmowy o zawarciu antykryzysowego paktu narodowego. Taka instytucja dobrze jest znana z historii na przykład Niemiec, Hiszpanii czy Izraela. Chodzi z jednej strony o ustalenie koniecznych działań, na które główne siły polityczne się zgodzą i które nie powinny być przedmiotem demagogicznej kontestacji, a z drugiej o uzgodnienie dziedzin, które nie mogą ucierpieć w wyniku zmian polityki budżetowej. Sprawą pierwszą i najoczywistszą jest rodzina. Dziś zbliżamy się do progu, za którym skończy się zapaść demograficzna, bo dalej zacznie się już demograficzna przepaść (jeśli pokolenie niżu demograficznego samo będzie miało mało dzieci).
W tej sytuacji władze nie mogą podejmować żadnych działań ograniczających prawa rodziny. Tymczasem rząd podnosi ceny, co elegancko nazywa podwyżką VAT (według źródeł rządowych, premier miał rozważać podniesienie go na żywność do 19 proc.), bo oczywiście rodziny są najwygodniejszym celem restrykcji budżetowych. Rządowi ani przyjdzie do głowy (i opozycji również), że absolutna dominacja PO i PiS nie tylko tworzy warunki dla uzgodnienia zasad polityki w każdej praktycznie sprawie, ale nawet dla przeprowadzenia wszelkich potrzebnych zmian konstytucyjnych, np. jednoznacznie umożliwiających konsekwentne odciążenie państwa od realizacji przywilejów emerytalnych zarówno aparatu SB, jak i w ogóle nomenklatury PRL. Jak bowiem autorytatywnie wyjaśnił prof. Rzepliński z Trybunału Konstytucyjnego, nawet dziś, po tzw. ograniczeniu przywilejów, przeciętna emerytura ubecka jest nadal wyższa od emerytury przeciętnego Polaka.
Nasze władze (kolejno rządy premierów Kaczyńskiego i Tuska) zaakceptowały traktat lizboński, z jego koncepcją wzmocnionej wspólnej polityki zagranicznej. Wbrew logice unii politycznej, wbrew zasadzie pomocniczości i zdrowemu rozsądkowi – wzmocniono władze Unii bez ustalenia celów, którym to ma służyć, w sprawach takich jak kierunki rozszerzenia, konkretne aspekty bezpieczeństwa energetycznego (jak gazociąg bałtycki), czy solidarności Europy Zachodniej z Europą Środkową w relacjach handlowych z Rosją. Co więcej, jak się teraz okazuje, wspólną politykę wzmocniono nie tylko bez ustalenia jej celów, ale nawet charakteru. Podział miejsc w unijnej dyplomacji to nie tylko totalna porażka Polski, ale eliminacja całej Europy Środkowej z wpływu na działalność unijnej dyplomacji. Tymczasem oczywistym nakazem polskiej racji stanu było, żeby w państwach na wschodzie Europy Unię reprezentowali dyplomaci z Europy Środkowej, o wyraźnie atlantyckim nastawieniu, z dobrym udziałem naszych, polskich dyplomatów. Hiszpanie potrafili sobie zapewnić kontrolę nad polityką Unii wobec Ameryki Łacińskiej. Skuteczna realizacja racji stanu wymaga najpierw jej dobrego zdefiniowania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Jurek, historyk, przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej, były marszałek Sejmu