Rolą opozycji w państwie demokratycznym jest patrzenie władzy na ręce
Po nieoczekiwanej i nietypowej kampanii Polacy wybrali Bronisława Komorowskiego na prezydenta na następne 5 lat. Kampanie mają to do siebie, że są zdominowane przez obietnice i promocyjne gierki. Po wyborze musi jednak przyjść chwila refleksji na temat odpowiedzialności, jaką podejmuje kandydat, który został wybrany. Zbyt często bowiem, korzystając z wolności wyboru, zapominamy o odpowiedzialności, jaką każdy wybór niesie.
PO uzyskała teraz pełnię władzy i ponosić będzie pełnię odpowiedzialności za Polskę. Odpowiedzialność dotyczy najważniejszych spraw kraju, niezależnie od tego, czy kandydat za takie je uważał, czy nie. Działalność głowy państwa jest bowiem utożsamiana ze służbą wspólnocie narodowej lub, jak kto woli, państwowej. Właściwe rozpoznanie wagi problemów, przed którymi stoi wspólnota, a także umiejętność sprostania im będą więc podstawowymi kryteriami oceny prezydenta. Wybrany kandydat ponosi też odpowiedzialność w świetle obietnic szczegółowych, które poczynił w trakcie kampanii.
Jakież to są podstawowe kwestie stojące dziś przed państwem polskim? Priorytetem jest zawsze ochrona suwerenności państwa i zapewnienie mu bezpieczeństwa. Obecna sytuacja międzynarodowa szybko się zmienia i nie są to zmiany łatwo przewidywalne ani korzystne dla Polski. Osłabienie pozycji USA, szukanie przez Waszyngton zbliżenia z Kremlem w obliczu licznych zagrożeń ze strony nieobliczalnych państw i ugrupowań, zacieśnianie przez Niemcy współpracy z Rosją, kryzys gospodarczy i walutowy UE, osłabienie NATO – wszystko to nakłada na kierowników polskiej nawy państwowej ogromną odpowiedzialność. Proste dostosowywanie się do zmian może nas sprowadzić na manowce.
Poprawa stosunków z Rosją, którą szczyci się PO, nie może być celem samym w sobie. Musi służyć polskiemu bezpieczeństwu. Niejasności wokół katastrofy smoleńskiej nasuwają jednak wątpliwość, czy zbliżenie to nie jest oparte na fałszu. Dlatego stosunek do wyjaśnienia okoliczności tragedii smoleńskiej będzie podstawowym probierzem zdolności nowego prezydenta do sprostania podjętej odpowiedzialności. Faktu tego nie zagłuszą oskarżenia o uprawianie „spiskowej teorii dziejów”, jakie słyszy się z niektórych ust w odpowiedzi na jakąkolwiek wątpliwość co do winy polskiej załogi Tu-154. Czy nie powinno dziwić, że wśród Polaków jest tyle ochoty, by dowodzić winy strony polskiej, skoro do fałszowania danych przyznał się już rosyjski kontroler ze smoleńskiej wieży?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta poseł do Parlamentu Europejskiego