Umieramy po to, by zrozumieć, po co żyjemy
Młode Francuzki najczęściej noszą się na czarno. Miny smutne, wręcz ponure. Żałoba? Nie, raczej taka moda. Z czarnego plakatu w Strasburgu jakiś rzezimieszek celuje do nas z pistoletu w reklamie najnowszego filmu z Gerardem Depardieu „Instynkt śmierci”. Nie instynkt życia, lecz śmierci. W zachodniej cywilizacji śmierci najważniejsza jest śmierć, nawet jeśli nikogo nie obchodzi, co potem. A przecież śmierć jest najważniejsza dla żyjących. Nie żyjemy po to, by umrzeć, lecz umieramy po to, by zrozumieć, po co żyjemy.
Ksiądz Andrzej Skrzypczak ze zgromadzenia zmartwychwstańców jest proboszczem parafii w Wiedniu, położonej w pobliżu centralnego cmentarza żydowskiego. Często odwiedzając to miejsce, zaczął badać nagrobki i historie osób pochowanych na cmentarzu. Z dociekań tych powstał niezwykle interesujący, a miejscami wzruszający zbiór refleksji o ludzkim życiu. Przy grobie rodziców Zygmunta Freuda odnalazł autor pień drzewa, ściętego już pewnie tak dawno, że rosło tam zapewne zanim pochowano obok Jacoba Freuda i jego żonę. „Nie wyrasta już życie z grobu – pisze ks. Skrzypczak – nie pnie się więcej do nieba, straciło swą długowieczność. Ostał się tylko nagi pień. Nie, to nieprawda. Zostały niewidoczne korzenie. O nich wszyscy rodzice powinni więcej mówić swoim dzieciom. O własne korzenie należy wypytywać rodziców, jeśli jeszcze żyją. Bo jak powiada babiloński Talmud, przyszłość ma długą przeszłość”.
Również na cmentarzu wiedeńskim widać, że kobiety żyją przeciętnie dłużej niż mężczyźni. „One zresztą jakoś to przeczuwają. Nierzadko mówią o tym otwarcie do swych mężów, co przybiera znane powszechnie tragikomiczne rysy. Rzucają od niechcenia przykładowo: »mój Boże, nie wiadomo, które z nas pierwsze umrze, ale jak zostanę sama, zmienię mieszkanie na mniejsze«”. Wrota do jednego z największych grobowców na wiedeńskim cmentarzu opatrzone są zamkiem cyfrowym. Ks. Skrzypczak chciał zajrzeć do wnętrza, ale żadna kombinacja liczb nie pasowała. Kiedy jednak nacisnął drzwi, ustąpiły one i mógł spojrzeć, co znajduje się wewnątrz. Konkluzja jego jest prosta: istnieją sposoby dostania się tam, gdzie się naprawdę chce. Autor analizuje i tłumaczy różne znaki i symbole występujące na nagrobkach, jedne typowo judaistyczne, inne pochodzenia masońskiego lub nawet egipskiego, na przykład znak pelikana (poświęcenie matki), cyrkiel (mason) lub wąż (wieczność).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego