Film Mela Gibsona „Braveheart” kończy się sceną egzekucji Williama Wallace'a - szkockiego bohatera narodowego, przywódcy chłopskiego powstania przeciw Anglikom, które wybuchło w 1297 r. Tuż przed śmiercią niezłomny bojownik o niepodległość swego kraju wykrzykuje słowo „Freedom!”.
Zawsze zastanawiałem się, dlaczego nie krzyczy „Scotland!”. Tym bardziej że wyrok wykonywany jest publicznie w Londynie, pośród wrogo nastawionej gawiedzi. Kiedy podczas II wojny światowej polscy skazańcy stali naprzeciw niemieckiego plutonu egzekucyjnego, raczej nie krzyczeli „Wolność!”. Zdarzało się im natomiast krzyczeć „Niech żyje Polska!”. Podobnie pierwsi chrześcijanie, wydani lwom na pożarcie, zamiast opiewać wewnętrzną swobodę, modlili się do Boga, dedykując swoją ofiarę w sposób bardzo konkretny. Dzisiaj wyżej od konkretu ceniona jest jednak abstrakcja.
Nikt nie chce umierać za ziemię ojców czy wiarę w Trójjedynego Boga. Bohaterowie hollywoodzkich filmów zwykle giną za wolność osobistą, demokrację albo prawa człowieka. Ideał wolności nie jest już warunkiem koniecznym do wyznawania jakiejś głębszej wartości, lecz celem samym w sobie. Żaden czyn osoby publicznej nie podlega ocenie moralnej, bo godziłoby to w wolność jednostki. O tym, że taka jest logika świata, wiadomo nie od dzisiaj. Ciekawe jednak, że nieograniczona wolność staje się bóstwem chrześcijan.
Przykład pierwszy z brzegu. Naczelny kowboj III RP Wojciech Cejrowski ogłasza wszem i wobec, że rezygnuje z polskiego obywatelstwa. Ponieważ denerwują go wysokie podatki w krajach Unii Europejskiej, wyjedzie na stałe do Ameryki Południowej. Kupił już spory kawał ziemi w Ekwadorze. Teraz wybuduje na niej hacjendę, otrzyma ekwadorskie obywatelstwo i będzie żył jak król. Choć zmiana obywatelstwa z powodów ekonomicznych już na chłopski rozum wydaje się czymś niegodnym, większość chrześcijan nie ma odwagi tego przyznać. Zamiast jasnego postawienia sprawy słyszymy banialuki, że „to jego prywatne życie i jego wybór”.
Otóż nie całkiem, skoro przyszły Ekwadorczyk chwali się swoją decyzją we wszystkich możliwych mediach. W normalnych warunkach wywołałoby to dyskusję na temat dewaluacji patriotyzmu, ale ponieważ osobistej wolności należy dziś składać pokłony, nikt takiej dyskusji nie podejmie. Podobnie jest z prawami gejów. Kiedy media zarzuciły Ewie Sowińskiej, że zamierza wprowadzić zakaz pracy dla zdeklarowanych homoseksualistów w szkołach, pani rzecznik praw dziecka natychmiast zdementowała te pogłoski. A przecież gejostwo to nie tylko praktyka homoseksualna, uprawiana w miejscach odosobnionych. To również głęboko wynaturzona wizja świata i rodziny. Osobiście nie chciałbym, aby moje dziecko słuchało na lekcjach o tym, że najfajniej jest mieć dwóch tatusiów albo dwie mamusie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel, poeta, publicysta pisma "44"