Prędzej czy później znajdziesz się na dnie. On będzie tam czekał.
Sąd
Podobno chodził po wodzie, rozkazywał duchom i wskrzeszał umarłych. A teraz stoi w pretorium jak na dziedzińcu Auschwitz i słyszy wycie tłumu: „Na krzyż z nim!”. Dlaczego się nie broni? Nie uniesie ręki, by uciszyć zgiełk, nie wywoła burzy, epidemii, zbiorowej hipnozy? Dość osobliwe uczucie: kochać tych, którzy pragną Twojej śmierci. Wziąć na siebie ich brud i patrzeć, jak wymachują pięściami. Bo włożyłeś prochowe ubranie, które chcieli trzymać w ukryciu. Oto Człowiek. Mieliśmy Go za idiotę, kłamcę, oszusta. Zakrywaliśmy przed nim twarze jak przed ludzkim śmieciem, pijakiem albo chorym na raka. A On zgodził się umrzeć, żeby nas odkupić. Wszedł do celi śmierci, jak się wchodzi do czystej rzeki. Bez słowa skargi. Z duszą na ramieniu.
Krzyż
Pobity i opluty bierze krzyż na ramiona. Cała Polska płacze przed telewizorami. Nie powinni tego z Nim robić. Niepotrzebnie się męczy. To wina przestarzałych przepisów i braku kontroli nad wojskiem. Dziś by do tego nie doszło, bo mamy prawa człowieka. Nawet skazaniec zasługuje na humanitarne traktowanie. Najlepiej, żeby tego krzyża nie było. Żeby Jezus umarł szybko i bezboleśnie na krześle elektrycznym albo w szpitalnym łóżku, nad którym litościwie pochyla się Doktor Śmierć. Żeby tabletki z krzyżykiem, dostępne bez recepty, zdejmowały z nas ciężary starości, bezrobocia i nieudanego małżeństwa. Żeby z ust Jana Pawła II nie ciekła ślina i żeby nie trzęsła się jego ręka w watykańskim oknie. Kto wie? Może za sto, dwieście lat wszystko się ułoży. Genetycy są już o krok od naprawy świata.
Upadek
Pan Cogito dziwi się Panu Bogu. Jeżeli chce dać świadectwo, to dlaczego upada? Czy brakuje mu heroizmu Gilgamesza, Hektora, Rolanda/ obrońców królestwa bez kresu i miasta/ popiołów? Czemu nie idzie wyprostowany wśród tych, co na kolanach? Ile warte są Jego słowa, skoro nie może unieść krzyża, który sam sobie wybrał? Ale Jezus zszedł na ziemię nie po to, by zrobić z nas herosów. Nie po to, by nagrodzić silnych i potępić słabych. On przyszedł zbawić grzeszników. Boisz się spojrzeć Mu w oczy, myślisz: „Nie ma dla mnie ratunku”. Lecz On zna ciebie i mnie. Upadając pod krzyżem, wchodzi w naszą grzeszność, żebyśmy mogli z Nim powstać do nowego życia.
Matka
Jak to jest być matką Boga? Dzielić własne dziecko z wiatrem i gwiazdami. Mówić „tak” w perspektywie utraty. Godzić się na historię, której się nie rozumie. Jesteśmy jak suche liście gnane przez wiatr. Uwierzyć, że wszystko, co się zdarza, jest opowieścią pisaną przez Boga. Żyć tak, żeby jednocześnie posiadać i nie posiadać, kochać i nie pragnąć, dziś sadzić drzewa w ogrodzie, a jutro wypływać na głębię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel, poeta, publicysta, redaktor pisma "44"