Historycy, podobnie jak sędziowie, są zobowiązani do poszukiwania prawdy.
Tak postawione pytanie może się wydawać wręcz prowokacyjne, lecz dotyczy ono istoty sporów wokół historii, toczących się obecnie w Polsce, a także w Europie. Faktem jest, że historia może teoretycznie dzielić, może łączyć możemy także starać się ją eliminować. To ostatnie rozwiązanie nie jest jednak w ogóle rozwiązaniem. Historii nie da się bowiem uniknąć. Jeśli będziemy zaniedbywać kształcenie historyczne młodego pokolenia, wytworzymy próżnię ignorancji, w którą prędko wpełzną demony.
Polityk nie historyk
Często słyszymy obecnie, że politycy nie powinni zajmować się zbytnio historią, gdyż może ona tylko podzielić narody europejskie oraz że wspólną tożsamość europejską należy budować przez działania na rzecz przyszłości. To pogląd tyleż efektowny, co niezbyt przemyślany. Tak czy inaczej bowiem historia zawsze wraca w europejskich debatach, choćby przy okazji rocznic lub akcji podejmowanych przez polityków, którzy mają na uwadze doraźne cele. Tak wygląda na przykład niedawna pisemna deklaracja austriackiego posła do Parlamentu Europejskiego z radykalnej partii wolnościowej Andreasa Moelzera, dotycząca czystek etnicznych i wypędzeń związanych z dwiema wojnami światowymi, w której wymienił on jako główne ofiary Niemców, Węgrów i Ormian. Jest to typowy przykład selektywnej pamięci historycznej.
Siedem przykazań
Czy w ogóle istnieje sposób, by dotrzeć do prawdy w historii? Nie jest to łatwe, jednak osoby, które negują pojęcie prawdy w historii, siłą rzeczy stawiają się w szeregach polityków, którzy historię rozumieją jako arsenał środków do walki politycznej. W tym sensie historia może tylko dzielić. Choć, jak zauważył Karl Popper, prawdę o historii można osiągnąć jedynie przez odtworzenie całych dziejów, to zawodowi historycy mają jednak metody zbliżania się do prawdy historycznej, a w każdym razie stawiania tez bliższych niż dalszych od tej prawdy. Po pierwsze należy ściśle określić problem.
Po drugie trzeba zgromadzić kompletny materiał dowodowy. Po trzecie należy precyzyjnie ocenić wagę i znaczenie poszczególnych wydarzeń. Po czwarte nie można wyciągać pochopnych wniosków typu pars pro toto. Po piąte należy określić kryteria oceny wydarzeń. Po szóste należy uwzględnić szerszy kontekst wydarzeń. Ktoś, kto tego unika, jak Jan Tomasz Gross, naraża się na zarzut niesprawiedliwości ocen. Po siódme wreszcie, należy stosować zasady logiki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego