Tolerancja dla zbrodni równa się zabójstwu, grabieży i rozpuście
Niedawno jako świadek brałem udział w jednym z niewielu procesów przeciw sprawcom represji politycznych w stanie wojennym. Jarosław Romański, należący do grona historycznych działaczy „Solidarności” w moim rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim, oskarżył o składanie fałszywych zeznań trzech członków SB, którzy swoimi zarzutami doprowadzili do uwięzienia go latem 1982 roku. Gorzów nie ma długiej polskiej historii, choć zawsze był związany z polskim pograniczem. W XIII wieku Brandenburczycy wybudowali go na lewym brzegu Warty, naprzeciw polskiej kasztelanii w Santoku. Ale 31 sierpnia Roku Pańskiego 1982 był z pewnością jednym z najważniejszych dni w polskiej historii miasta.
Jak w całej Polsce, tego dnia w Gorzowie odbywały się obchody drugiej rocznicy zwycięskiego Sierpnia ’80. Najpierw składanie kwiatów pod krzyżem na placu katedralnym, potem miała być Msza święta, ale do niej już nie doszło. Przed Mszą formacje SB-ZOMO zaatakowały spokojnych uczestników ceremonii. Zgromadzonych pod krzyżem bito i obrzucano pociskami z gazem łzawiącym, nie oszczędzając katedry, w której uszkodzono zabytkowe witraże. Raz jeszcze – jak pisali Wespazjan Kochowski i Jacek Kowalski – Bóg cierpiał ze swoimi Polakami. W kolejnych dniach miały miejsce nie tylko represje (bo te dotknęły uczestników), ale również akty terroru policyjno-prokuratorskiego, który miał pokazać opozycji, kto rządzi i co mu wolno.
Skazany za niewinność
Jarek był zwolnionym z internowania działaczem „Solidarności” i 31 sierpnia nie brał uAdziału w publicznych uroczystościach. W czasie ceremonii na placu był w mieszkaniu pani Teresy Klimek, działaczki „Solidarności” nauczycielskiej, gdzie zebraliśmy się w tym czasie w gronie znanych działaczy opozycji gorzowskiej. Nazajutrz po uroczystościach Jarek Romański został aresztowany i po pokazowym procesie, wbrew szczegółowym zeznaniom wielu świadków obrony, skazany za czynne kierowanie protestem, na podstawie całkowicie bezpodstawnych (bo nie popartych żadnymi szczegółami) zeznań trzech członków SB.
Jako świadkowie oskarżenia uparcie i zgodnie powtarzali „był, wznosił okrzyki itd.”, ale (choć chodziło o zdarzenia sprzed paru tygodni, dotyczące ich zadań organizacyjnych) na pytania obrony nie potrafili odpowiedzieć: ani gdzie stał, ani kto był obok, ani jak był ubrany; zgodnie zapomnieli. Jakakolwiek konfrontacja zarzutów była niemożliwa, a sąd PRL uznał te zeznania za wystarczające. Jarek wrócił na wiele miesięcy do więzienia. W ubiegłym roku oskarżył ubeków występujących w roli świadków o złożenie fałszywych zeznań. Sprawę uznano za precedensową.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Jurek, historyk, przew. Prawicy Polskiej, były marszałek sejmu