Czy polska polityka była kiedyś bardziej odstręczająca?
Zapytano mnie niedawno, czy polska polityka była kiedyś bardziej odstręczająca. Potraktowałem to pytanie jako prowokację, choć słuchając niektórych polityków i dziennikarzy, można by sądzić, że naprawdę uważają, że gorzej już być nie może. Historyk jednak, czy też w ogóle człowiek obdarzony zdrowym rozsądkiem, na tak postawione pytanie odpowie twierdząco. Tak, polska polityka była bardziej odstręczająca w czasach stalinowskich, za Gomułki i Gierka, w stanie wojennym, a także, choć oczywiście w znacznie mniejszym stopniu, za rządów postkomunistycznych, które trwały przez większość okresu po 1989 r.
W polityce jak w życiu
Porównanie tych wszystkich epok wymagałoby dłuższego eseju historycznego. Czyż jednak budowę peronu we Włoszczowej można porównywać z faktem, że bohaterów walki o niepodległość Polski wsadzano swego czasu do tych samych cel, w których siedzieli esesmani, że w grudniu 1970 r. władze PZPR kazały strzelać do robotników, że w latach 70. wysyłały kwiaty prymasowi Wyszyńskiemu, a jednocześnie organizowały IV Departament MSW do walki z Kościołem, oraz że parę lat temu wiceminister spraw wewnętrznych Sobotka został skazany za ujawnienie informacji o śledztwie w sprawie dotyczącej zorganizowanej przestępczości, a następnie ułaskawiony przez prezydenta Kwaśniewskiego. W polityce, jak w życiu, ważne jest zachowanie umiaru i zdrowego rozsądku.
Sytuacja w Polsce nie odbiega specjalnie od problemów, które zdarzają się w innych krajach. Skończyła się koalicja rządząca, mamy wcześniejsze wybory. Szkoda, że niektórzy politycy i dziennikarze tworzą atmosferę wojny domowej oraz że wciągają w nasze spory zachodnich sojuszników i media, mobilizując je przeciw Polsce.
Przejmuję się tym, gdyż – wbrew opinii Jacka Żakowskiego – IV RP to moja Polska. Za swoją ojczyznę uważałem nawet Polskę w czasach PRL, bo mimo wstrętu do komunizmu nie wyemigrowałem z niej. Po prostu staram się oddzielać swój stosunek do rządu od stosunku do kraju, w którym mieszkam. Są tu oczywiście różnice. Różnica ta w czasach PRL była znacznie większa niż w okresie III RP, a obecnie jeszcze się zmniejszyła. Po 1989 r. byłem dumny z przemian, ale szybko się okazało, że są one połowiczne i zmierzają do oligarchizacji Polski. Nawet jednak za rządów Kwaśniewskiego, które uważałem za fatalne, unikałem krytykowania go za granicą, gdyż był on demokratycznie wybrany przez większość Polaków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego