Przywództwo polityczne ma wartość, gdy wiadomo, czemu służy.
Odnoszę wrażenie, że tradycyjna rola inteligencji polskiej kończy się na naszych oczach. Rolą osób o wyższym niż przeciętne wykształceniu jest bowiem myślenie oraz wyjaśnianie świata. Rolą polskiej inteligencji było także kontestowanie rzeczywistości, co należało do specyficznych cech Polaków jako narodu o szczególnej historii. Tak więc inteligencja odgrywała dotąd również rolę przewodnika w życiu politycznym. Pytanie, czy robiła to dobrze, czy źle, pozostawmy na razie na boku.
Niepolityczne spory polityków
Przywództwo polityczne i krytyczny stosunek do rzeczywistości mają swoją wartość, gdy wiadomo, czemu służą, gdy są logiczne. Od autorytetu umysłowego czy politycznego oczekuje się jednak przekonującego wytłumaczenia wartości i sposobów ich realizowania. Mogą to być wartości różne i nie zawsze ze sobą korespondujące, więc spór między inteligentami nie jest czymś niezwykłym. Będzie to jednak spór między inteligentami tylko wtedy, jeśli będą oni zdolni wyrazić wartości, którym służą i przekonać do swych racji argumentami rozumowymi oraz językiem w miarę literackim.
W przeciwnym razie jest to spór między politykami, którzy chcą jedynie wygrać walkę z przeciwnikiem, lub spór między półinteligentami, którzy nie rozróżniają tego, co jest ważne od tego, co nie jest ważne i stosują przy tym rozmaite chwyty poniżej pasa z argumentami ad personam i wyzwiskami na czele. Niestety, w politycznym ferworze inteligenci polscy coraz częściej tracą zdolność precyzyjnego myślenia, nagminnie stosują argumentację pars pro toto, używają pojęć abstrakcyjnych jak cepów, którymi młócą adwersarzy na wszelkie sposoby znane z erystyki i nie zauważają, że zamiast o przedmiocie dyskutują najczęściej o sobie samych. Wzorem stali się postmodernistyczni intelektualiści, którzy wypracowali podobne metody umysłowej wolnoamerykanki.
Inteligencja zobowiązuje
Niedawne emocje w sprawie lustracji ukazały bezradność wielu intelektualnych autorytetów wobec prawdy i kryteriów moralnej oceny ludzkiego postępowania. Z całym szacunkiem dla prof. Barbary Skargi, trudno się zgodzić z jej tezą, że lustracja uderza w „najbardziej zasłużonych obywateli, zawsze niezależnych w myślach i czynach”. Jeśli ktoś współpracował z SB, trudno mnie przekonać o jego zasługach lub niezależności. Jeśli zaś ktoś nie współpracował, to nie sądzę, by był specjalnie stygmatyzowany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicysta, poseł do Parlamentu Europejskiego