Dlaczego zdobyta z tak wielkim trudem demokracja nie jest źródłem satysfakcji i radości?
Podobnie jak wielu moich rodaków szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego zdobyta z tak wielkim trudem demokracja nie jest źródłem satysfakcji i radości. Z wielu sondaży wynika, że polityka, kojarzy się nam negatywnie, a odejście kolejnego rządu wywołuje uczucie ulgi. Jesteśmy zwolennikami demokracji, ale nie podoba się nam jej rodzime wydanie. Czy jest to stan naturalny czy też popełniamy błędy dzieciństwa? A może wciąż ciąży nad nami totalitarna przeszłość.
Między demokracją a totalitaryzmem
Może więc zamiast gdybania, czy powstanie i za ile tygodni rozpadnie się kolejna mutacja koalicji PiS–Samoobrona–LPR, spróbujmy powtórzyć lekcję z demokracji. Zacznijmy od przypomnienia nauk Jana Pawła II. Gdy w 1999 roku powiedział w polskim sejmie sławne zdanie o znaczeniu wartości w demokracji, wywołał burzę oklasków, ale nie debatę o roli moralności w polityce. Jego słowa: „Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” szybko wpisano w katalog wartości odświętnych, a więc niekoniecznie praktykowanych.
Nasze potoczne myślenie o swobodach demokratycznym w większym stopniu uformowały bowiem inne poglądy i inne autorytety. Ich symbolem jest wcześniejszy o dwa lata artykuł Adama Michnika, w którym napisał: „Wolność oznacza równouprawnienie ludzi grzechu i cnoty, prawdy i oszustwa, miłości i nienawiści... – i dalej – ...demokracja jest ciągłym artykułowaniem partykularnych interesów, szukaniem kompromisów moralnych pomiędzy nimi, targowiskiem pasji i emocji, zawiści i nadziei, jest wieczną niedoskonałością, zmieszaniem grzechu i cnoty, świętości i łajdactwa”.
Nie da się pogodzić obu tych opinii. Albo demokracja i wolność rzeczywiście zrównują cnotę i łajdactwo, jak twierdził naczelny redaktor najbardziej opiniotwórczego dziennika w kraju, albo rezygnacja z odróżniania dobra i zła prowadzi nas manowce. Tertium non datur. Dla wielu z nas fakt, że w demokracji wyborca uczciwy i wyborca nikczemny (jeśli posiadają pełnię praw obywatelskich) mają identyczne możliwości wybierania władzy oznacza, że nikczemność i uczciwość ważą tyle samo. I nie jest ważne, że takie rozumowanie stoi w sprzeczności z zasadami logiki, ważne, że wyznaje je wcale liczna grupa polityków i zwykłych obywateli.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN