Po co w imię dogmatycznie postrzeganej równości nakazywać kobiecie równość z mężczyzną, związkowi homoseksualistów z rodziną?
W 2006 roku kilka wydarzeń i dokumentów wyznaczyło linię podziału w ważnym sporze o kształt europejskiej cywilizacji. Pozornie spór toczy się między zwolennikami postępu, wolności, tolerancji i nowoczesności a homofobami. Ci pierwsi to organizatorzy parad równości, liderzy i zwolennicy liberalnej lewicy oraz środowiska gejów i lesbijek. Swoich przeciwników szukają przede wszystkim wśród ludzi związanych z Kościołem katolickim, przypisując im autorytaryzm i ślepą wierność tradycji. Kościół rzeczywiście jest aktywny w debacie publicznej, ale jej zasadniczym tematem czyni rodzinę, przypominając, że u jej podstaw leży nierozwiązywalne małżeństwo między kobietą a mężczyzną.
Między równością a normalnością
Dokumentację tego sporu tworzą dwie rezolucje Parlamentu Europejskiego i dokumenty watykańskie. Pierwsza w sprawie homofobii w Europie zaproponowała definicję tego pojęcia, a druga potępiła Francję, Niemcy, Belgię i Polskę za antysemityzm, rasizm oraz – za homofobię (głównie Polaków). Warto też odnotować decyzję hiszpańskiego rządu, nakazującą wprowadzenie do rejestrów cywilnych, obok terminów „ojciec” i „matka”, nowej wersji – „rodzic A” i „rodzic B”, oraz przebieg internacjonalistycznej Parady Równości zorganizowanej w Warszawie.
„Strona katolicka” podtrzymała swoje stanowisko w sprawie rodziny, publikując watykański dokument „Rodzina i ludzka prokreacja” oraz organizując V Światowe Spotkania Rodzin w Walencji. W Polsce udział w krajowej debacie wziął premier, gdy w exposé stwierdził, że nie zamierza wprowadzać rozwiązań prawnych zrównujących status związków homoseksualnych z małżeństwem kobiety i mężczyzny.
Dla środowisk domagających się „rodzinnych” regulacji prawnych dla związków homoseksualnych taka oś podziału jest niezwykle korzystna. Pozwala na tworzenie starych dychotomii między postępem, nowoczesnością, „prawdziwą” wolnością i równością a zacofaniem, tradycją i autorytaryzmem. Lepsi są ci z „lewicy”, gorsi, nienadążający za zmieniającym się światem – ci z „prawicy”.
To nie przypadek, że uczestnicy warszawskiej Parady Równości nieśli hasła sugerujące, że głównym przeciwnikiem tolerancji i nowoczesności są Jan Paweł II i Benedykt XVI. Na jednym z transparentów widniał napis: „Trwajcie mocni w tolerancji”, w oczywisty sposób parodiujący przesłanie pielgrzymki Benedykta XVI do Polski. Podobną parodią słów modlitwy Jana Pawła II z 1979 roku było wezwanie posłanki SLD, J. Senyszyn, skierowane nie bardzo wiadomo do kogo, by „parada zmieniła oblicze polskiej ziemi”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN