Przedsiębiorca to twórczy innowator, a nie cwaniak i kombinator
Wydarzeniem ostatnich dni stało się nie tylko powstanie koalicji PiS–Samoobrona, lecz także błyskawiczne usunięcie Pawła Piskorskiego z Platformy Obywatelskiej. To drugie wydarzenie uważam za bardziej interesujące, bo do zawierania mniejszościowych koalicji zdążyłam się już przyzwyczaić.
W dwa dni po ukazaniu się w „Dzienniku” informacji o tym, że Piskorski i jego żona kupili w 2005 roku w gminie Tychowo niedaleko Białogardu 324,5 ha ziemi za 1 mln 250 tysięcy złotych i już zaczęli jej zalesianie z myślą o otrzymaniu unijnych dopłat, zarząd PO podjął jednogłośnie decyzję o usunięciu swojego eurodeputowanego z partii.
„Jego zachowanie szkodziło wizerunkowi Platformy – stwierdził 26 kwietnia Donald Tusk – dlatego dalsza współpraca z nim jest niemożliwa”. Bezpośrednią przyczyną zdecydowanej reakcji liderów partii były mało konkretne i mętne odpowiedzi Piskorskiego na pytania o źródło pochodzenia tak ogromnej sumy. Nie było jej w złożonym w 2005 roku oświadczeniu majątkowym, a dodawanie kwot uzyskanych ze sprzedaży mieszkań, z kredytu i pensji eurodeputowanego nie dawało miliona dwustu pięćdziesięciu tysięcy złotych.
Przedsiębiorca czy kombinator?
Jednym słowem polityczna kariera Piskorskiego zdaje się dzisiaj zakończona z powodu niejasnych źródeł pieniędzy wydanych na „biznes” w rolnictwie. Niby wszystko w porządku, ale pozostaje otwarte ważne pytanie: dlaczego liberał, zwolennik prywatnej przedsiębiorczości i wolnego rynku, polityk, były prezydent Warszawy, nazywa unijne wsparcie dla rolników „biznesem”? Przecież jako eurodeputowany wie, przynajmniej w przybliżeniu, że premia pielęgnacyjna i zalesieniowa są w ramach unijnej polityki formą zryczałtowanej rekompensaty za utracone przez rolnika dochody z tytułu przekształcenia gruntów rolnych w leśne. Takie przekształcenia mogą mieć miejsce na gruntach o bardzo niskiej przydatności dla rolnictwa.
Piskorski nazwał swoje działania zmierzające do uzyskania premii zalesieniowych i pielęgnacyjnych „biznesem” i wszyscy, także dziennikarze, przyjęli to za dobrą monetę. Czy wyłudzanie nienależnych świadczeń z unijnego budżetu i to w ramach krytykowanej przez liberałów Wspólnej Polityki Rolnej można nazwać „biznesem”?
Wszak „biznes” to działalność gospodarcza obciążona sporym ryzykiem i prowadzona z myślą o przyszłych zyskach. Przedsiębiorca to twórczy innowator, to jednostka obmyślająca i wdrażająca nowe pomysły, to ktoś, kto działa na własny rachunek. Nawet jeśli prowadzi firmę od lat, to jego ryzyko i innowacyjność tkwi w umiejętnym powiększaniu dochodów, utrzymaniu się na rynku, w trafnych decyzjach inwestycyjnych. Przedsiębiorca to kreator, a nie cwaniak i kombinator.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, dr socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN