Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć
Jeden rok to bardzo niewiele w rachunku historii, a nawet niezbyt wiele w wymiarze naszego życia. Ale jeśli doznamy straty szczególnie wielkiej, to skłonni jesteśmy odczuwać sprawy i ludzi sprzed roku tak, jak gdyby dotyczyło to teraźniejszości.
Książka przyjaciółka
W marcu minął rok od dnia, w którym Jan Paweł II dostał do rąk egzemplarz polskiej edycji swej ostatniej książki „Pamięć i tożsamość”. Zdarzyło się to niespełna cztery tygodnie przed jego odejściem. Datą: „8 marca 2005 roku” uzupełnił swój podpis na egzemplarzu przedstawionym przez dyrektora Wydawnictwa „Znak”. Książka opatrzona podtytułem: „Rozmowy na przełomie tysiącleci” spełniała od chwili ukazania się, spełnia nadal i z pewnością długo spełniać będzie, zamierzoną przez autora rolę prezentacji (jak słusznie zwracają uwagę autorzy wstępu „Od Redakcji”) „niektórych z jego doświadczeń i refleksji, jakie dojrzewały w nim w obliczu różnorakich form zła, wobec którego nie tracił nigdy perspektywy dobra, przeświadczony, że to ono ostatecznie zwycięża”.
Przyznaję, że nie rozstaję się z tą książką. Stała się ona dla mnie lekturą pobudzającą do myślenia o naszej narodowej i ludzkiej historii, o korzeniach tego, co przeżywali i przeżywają współcześni Polacy i w ogóle ludzie w dzisiejszym świecie, często zresztą tymi korzeniami i własną historią mało zainteresowani.
Milion i kilkaset tysięcy egzemplarzy książki trafiło dotychczas do polskich domów. Do nas wszystkich, stawiających od kilku lat pierwsze kroki w nowym stuleciu i nowym tysiącleciu chrześcijańskiego świata.
Książka mówi o przeszłości, na której opiera się nasza tożsamość. A tożsamość, niekiedy potocznie nazywana identycznością, zawiera przecież, jak to definiuje encyklopedia, zarówno „treści idealne (jaki chciałbym być, powinienem być, mógłbym być), jak i realne (jaki jestem, jakim mnie widzą inni)” (Wielka Encyklopedia PWN, t. 27). Jest więc nasza tożsamość, nasza identyczność codziennym tematem tego, co potocznie nazwać można pracą nad sobą, to jest myślenia o własnej drodze wśród innych; o możliwościach i potrzebie wyboru dróg, także wobec wyzwań historii.
Zastanawiając się nad „boską miarą wyznaczoną złu”, Karol Wojtyła z Wadowic i Krakowa, Polak i kapłan, który przeżył w ojczyźnie zarówno tragiczne lata bezbożnego totalizmu hitlerowskiego, jak i komunistycznego, mówi: „Jeśli jednak popatrzymy nieco wnikliwiej na dzieje ludów i narodów, które przeszły przez próbę systemów totalitarnych i prześladowań za wiarę, wówczas odkryjemy tam wyraźną, zwycięską obecność krzyża Chrystusowego. A na tak dramatycznym tle ta obecność jawi się jako jeszcze bardziej przejmująca. Tym, którzy są poddani programowemu oddziaływaniu zła, nie pozostaje nikt inny i nie ma innego poza Chrystusem i krzyżem, jako źródłem duchowej samoobrony, jako rękojmią zwycięstwa”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Władysław Bartoszewski, historyk, były minister spraw zagranicznych