W dziedzinie polityki społecznej i gospodarczej traktat konstytucyjny kreśli cele Unii Europejskiej w sposób następujący: „zrównoważony wzrost gospodarczy oraz stabilność cen, społeczna gospodarka rynkowa o wysokiej konkurencyjności, zmierzająca do pełnego zatrudnienia i postępu społecznego oraz wysoki poziom ochrony i poprawy środowiska naturalnego” (art. I-3).
Warto zauważyć, że ostatnio nigdzie, poza przejściowym niemieckim „cudem gospodarczym” po wojnie, nie udało się zrealizować ideałów „społecznej gospodarki rynkowej” o wysokiej zdolności konkurencyjnej. Na ogół jest tak, że „uspołecznienie” gospodarki, czyli jej obciążanie wysokimi wydatkami budżetowymi, a zatem i podatkami, prowadzi do śrubowania kosztów produkcji, a więc hamowania konkurencyjności. Określenie „pełne zatrudnienie” pochodzi z języka gospodarki centralnie kierowanej. Należy niewątpliwie dążyć do tego, aby jak mniej ludzi było pozbawionych pracy, ale biada, jeśli pełne zatrudnienie staje się realnym celem polityki gospodarczej. Jest to najprostsza droga do zatrudnienia fikcyjnego, nie uzasadnionego ekonomicznie, powodującego wzrost kosztów i spadek konkurencyjności.
Socjalistyczne ciągoty twórców traktatu staną się oczywiste, gdy zaraz obok dostrzeżemy „postęp społeczny”. Czegóż to już o nim nie powiedziano! I nadal nie wiadomo co on znaczy! Postęp techniczny jest faktem, wzrost poziomu wykształcenia daje się mierzyć, choć co do jakości wiedzy można mieć różne zdania. Poprawę lub pogorszenie warunków życia (dostęp do udogodnień życiowych, zdrowe środowisko itd.) też da się z grubsza określić. Ale „postęp społeczny”? Toż to pojęcie czysto ideologiczne, kojarzące się z „postępowością” zwolenników społecznej inżynierii, wiedzących lepiej, co służy człowiekowi, choć jednocześnie negujących istnienie natury człowieka, zaprzeczających istnieniu Boga i stawiających w Jego miejsce siebie samych lub mgliste idole w rodzaju „obiektywnych praw historii” lub „prawa człowieka do samospełnienia”, na przykład kosztem trwałości rodziny.
Wedle traktatu europejskiego Unia ma wspierać „spójność gospodarczą, społeczną i terytorialną oraz solidarność między Państwami Członkowskimi”, zakazuje „dyskryminacji ze względu na przynależność państwową” (I-4,2) oraz szanuje tożsamość narodową (I-5). To bardzo piękne sformułowania, funkcjonujące w dotychczasowym prawie unijnym, tyle, że coraz słabiej realizowane. Polityka spójności i solidarności polegała na tym, że pomagając biedniejszym krajom Unii, kraje bogatsze pomagały także sobie, korzystając ze wzrostu siły nabywczej państw słabiej rozwiniętych. Kraje bogatsze rozwinęły tymczasem ogromne programy społeczne, a ich gospodarka stała się mniej konkurencyjna. Wysunęły więc pomysł, by najnowocześniejsze działy produkcji rozwijać właśnie u nich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski