Trwa w Sejmie dyskusja o ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Niestety zbyt często dominują w niej emocje, a nie rzeczowe argumenty.
Politycy PO i sprzyjające im media tendencyjnie lekceważą autentyczne zagrożenia, wynikające z pełnego przyjęcia przez Polskę Karty Praw Podstawowych. Z kolei politycy PiS dokonali „skrótu myślowego”, dowodząc, że przyjęcie Karty nieomal prowadzi nas do narodowej tragedii. Zagrożenia są wprawdzie realne, ale ich skutki nie muszą być wcale natychmiastowe i automatyczne. Problemem są nie tylko mało precyzyjne i ogólnikowe poszczególne punkty tego dokumentu, lecz także możliwość niekorzystnych dla nas jego interpretacji przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Nad debatą niefortunnie zaciążyła uchwała Sejmu z 22 grudnia br., przyjęta głosami posłów rządzącej koalicji oraz SLD. Wyraża gotowość wycofania się rządu z protokołu brytyjskiego, ograniczającego stosowanie Karty przed polskimi sądami. Rację ma więc prezydent Kaczyński, kiedy mówi, że jeśli w sprawach fundamentalnych mamy wątpliwości, to powinniśmy przyjąć rozwiązania prawne, które będą niebezpieczeństwa minimalizowały. Prawdą jest także, że przekazanie organom Unii Europejskiej dodatkowych uprawnień, a tak by się stało, gdyby zaczęła u nas obowiązywać Karta Praw Podstawowych bez żadnych ograniczeń, będzie zmianą porządku konstytucyjnego. Taka zaś zmiana powinna być dokonywana niezwykle ostrożnie. Propozycja, aby było to możliwe za wspólną zgodą Sejmu, senatu, prezydenta i premiera, warta jest poważnej refleksji.
Nie jestem jednak przekonany, czy mówienie o tych kwestiach w taki sposób, jak to zostało zaprezentowane w prezydenckim telewizyjnym orędziu, jest najlepszą formą prowadzenia dialogu społecznego. Obawiam się, że egzotyczna forma orędzia przesłoniła ważne treści, które Prezydent RP chciał przekazać.
Nie wiem, czy znajdzie się w Sejmie dość głosów, aby przyjąć rządowy projekt ustawy, upoważniający prezydenta Kaczyńskiego do ratyfikacji traktatu. W chwili obecnej brakuje do tego kilku głosów. Jeśli w PiS nie będzie rozłamu, ustawa w kształcie zaproponowanym przez rząd nie przejdzie. Oznacza to, że można będzie rozpatrywać projekt przedstawiony przez Prezydenta RP. Być może także rząd przedstawi nowy projekt, który uwzględni zgłoszone zastrzeżenia. Jeśli to zawiedzie, pozostaje referendum.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komenatrz: Andrzej Grajewski