Koszalin. Nie ma wątpliwości: zmarły przed kilku miesiącami biskup Ignacy Jeż może być nazywany kardynałem. Informacje tę oficjalnie potwierdził dziekan Roty Rzymskiej bp Antoni Stankiewicz.
– Kilka minut przed odlotem do Rzymu przez telefon powiedziałem biskupowi Ignacemu Jeżowi o jego nominacji kardynalskiej – wspomina bp Edward Dajczak. – On tylko odpowiedział: „Boże, co to się dzieje”. Gdy mówiłem, że ściskam na odległość całym sercem, on po swojemu żartował: „Ostrożnie, ostrożnie, nie ściskaj starego, bo mi duszno. Niestety, śmierć biskupa seniora pokrzyżowała zamiary Ojca Świętego.
Biskup Ignacy Jeż umarł przed oficjalnym ogłoszeniem nominacji. Nie do końca było więc wiadomo, czy jest kardynałem nominatem, czy też nie. Biskup Antoni Stankiewicz, dziekan Roty Rzymskiej, jeden z najwybitniejszych prawników Kościoła, 26 stycznia 2008 roku wprost zapytał papieża Benedykta XVI, czy śp. bp. Ignacemu Jeżowi przysługuje tytuł kardynała. Ojciec Święty potwierdził, że przysługuje mu tytuł Cardinalis electus (wybrany kardynałem). Powiedział także, że gdyby był w stanie przewidzieć taki rozwój wypadków, to nominowałby go dwa lata wcześniej.
Kiedy zamykamy ten numer „Gościa”, wiadomo, że wszelkie wątpliwości co do kardynalskiej godności śp. biskupa Ignacego Jeża zostaną rozwiane podczas Mszy Krzyżma, odprawionej w koszalińskiej katedrze w Wielki Czwartek. Wieczorem, podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej, w kołobrzeskiej konkatedrze, gdzie spoczywa śp. kardynał nominat Ignacy Jeż, bp Edward Dajczak uroczyście zmieni tabliczkę na jego grobie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce