Formalnie wszystko się zgadza. Decyzja min. Kudryckiej dotyczy projektów 30 uczelni, sugeruje także przeprowadzenie procedury przetargowej oraz nie wyklucza żadnego z projektów.
Pozostaje jednak pytanie, czy gdyby na tej liście nie było toruńskiej uczelni, lista także byłaby zakwestionowana. Unia nie wymagała bowiem procedur przetargowych. Od jesieni ub. roku w sprawie tej listy działy się dziwne rzeczy.
Różne instytucje, bynajmniej niezwiązane z nauką, podniosły raban, aby uczelni o. Rydzyka nie dać pieniędzy. Pilną interpelację w tej sprawie złożyły m.in. dwie eurodeputowane z frakcji Zielonych. Wyraźnie niezadowolona była także komisarz Danuta Hübner. W całej debacie w ogóle nie odwoływano się do merytorycznych argumentów.
Nikt nie mówił, że projekt Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej był źle przygotowany bądź nie mieścił się w ramach unijnego programu. Wręcz przeciwnie, także media nieprzychylne o. Rydzykowi zwracały uwagę, że był to jeden z lepiej przygotowanych wniosków. W tym przypadku chodzi o podstawowe zasady. Albo wszyscy są równi wobec prawa, albo jednak niektórzy są nieco równiejsi. To oznacza jednak, że uczelnia toruńska jest dyskryminowana.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Andrzeja Grajewskiego