Są powody do umiarkowanego zadowolenia. Medialna wrzawa wokół listy lektur odniosła jednak pewien skutek.
W nowym spisie pojawiły się nie tylko dzieła, których zabrakło w pierwotnym projekcie, ale także te, które jak „Zbrodnia i kara” zostały wycofane znacznie wcześniej (krok ten przypisywano niesłusznie Romanowi Giertychowi). Lista została też uwspółcześniona o dzieła Lema, Wańkowicza czy Myśliwskiego.
Dyskusja okazała się więc potrzebna, a Polacy uważniej przyjrzeli się swojemu kanonowi lektur. Czytanie „Potopu” i „Quo vadis” na pewno wyjdzie uczniom na dobre. Szkoda tylko, że minister Giertych tak się uparł, by w spisie nie było Gombrowicza. Ale w końcu minister też musi mieć swoje zdanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Szymona Babuchowskiego