Warszawa. „Nie wiem, jak to wszystko można było wytrzymać” – miał powiedzieć Prymas Tysiąclecia, gdy przed śmiercią czytał swoje zapiski.
Rodzaj dziennika, w którym niemal codziennie notował tematy rozmów, nazwiska osób, z którymi się spotykał, uwagi na temat Kościoła i bardzo trudnych relacji z ówczesną władzą stanowią dla historyków cenną lekturę. – To jedno z ważniejszych źródeł o historii powojennej – ocenia dr Jan Żaryn z IPN. Blisko 700-stronnicowa „Pro memoria” rozpoczyna się od notatek z 20 października 1948 r., gdy do Prymasa Tysiąclecia dotarła wieść o śmierci kard. Hlonda, kończy zaś 20 września 1953, kilka dni przed aresztowaniem.
– W tych latach odbywała się dramatyczna walka w obronie przed bardzo głęboką ingerencją państwa komunistycznego w wewnętrzną strukturę i charakter Kościoła katolickiego. Lektura zapisków pokazuje, jak bardzo zwycięstwa komunistów w tej wojnie były iluzoryczne – podkreśla Żaryn. Całość zapisków nie będzie na razie publikowana, bo objęte są klauzulą tajności do czasu zakończenia procesu beatyfikacyjnego Prymasa Tysiąclecia.
Zapiski, których publikacji kard. Wyszyński z pewnością nie przewidywał, pokazują nie tylko jego niezwykłą energię, która pozwalała pracować od świtu do późnej nocy, wygłaszać po kilkanaście przemówień dziennie i wizytować bez śladu zmęczenia naj- odleglejsze parafie, ale także człowieka pełnego humoru. Jeśli „skarżył się”, że przyprowadzono mu do błogosławieństwa półtora tysiąca dzieci, dodawał: „Naliczyłem osiem par bliźniaków. Błogosławieństwo trwało przeszło godzinę, ale zdołałem obejść wszystkie matki”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce