Wizyta Busha odbywała się w kontekście propozycji Putina, aby Amerykanie porzucili plany instalacji obrony antyrakietowej w Europie Środkowej i skorzystali z rosyjskiej stacji w Azerbejdżanie.
Inaczej mówiąc, Rosja zaproponowała Stanom Zjednoczonym, aby nie szukały nowych sojuszników, skoro mają starego partnera w globalnej grze o wpływy i interesy. To myślenie w kategoriach imperialnych, które wychodzi z założenia, że Europa Środkowa leży w rosyjskiej strefie wpływów.
Propozycja Putina miała charakter wyłącznie polityczny, gdyż musi on wiedzieć, że w Azerbejdżanie Amerykanie mogą co najwyżej zainstalować swoje radary, ale nie silosy z rakietami. Baza położona jest bowiem zbyt blisko Iranu, aby można było stamtąd skutecznie zwalczać ewentualny atak rakietowy. Jak się wydaje, po spotkaniu na Helu Amerykanie nadal gotowi są budować system w Czechach i u nas.
To wyjątkowa szansa, aby podejmując tę propozycję, zainwestować także we własne bezpieczeństwo. Kraj, w którym będą stacjonowały amerykańskie rakiety, nie będzie już częścią rosyjskiej strefy wpływów. W tym kontekście trzeba wyraźnie powiedzieć, że techniczne szczegóły tego porozumienia są drugorzędne wobec politycznej wagi tej decyzji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Andrzeja Grajewskiego