Co czeka Kubę po śmierci Fidela Castro? Kontynuacja reżimu przez współpracowników dyktatora? Chaos i wojna domowa? A może łagodne przejście do demokracji?
Wydawał się niezniszczalny. Prze-żył kilkadziesiąt zamachów na swoje życie i – mimo podeszłego wieku – imponował witalnością. Światowe media wielokrotnie z osłupieniem informowały, że dobiegający osiemdziesiątki Fidel Castro znów wygłosił przemówienie trwające kilka godzin. Przez prawie pół wieku nie oddał władzy na Kubie nawet na chwilę. „Przetrzymał” w tym czasie dziewięciu prezydentów USA.
I nagle, kilka tygodni temu, poinformowano opinię publiczną, że dyktator poddał się operacji i do czasu wyzdrowienia oddaje władzę w państwie swemu bratu Raúlowi. Natychmiast zaczęły się spekulacje, co czeka Kubę po śmierci tyrana.
Ostatni Mohikanin
Fidel Castro oddaje władzę jak dyktator komunistyczny w starym stylu. Przez wiele dni trwały spekulacje, czy El Comandante jeszcze w ogóle żyje. Tak było, gdy umierali Włodzimierz Lenin, Józef Stalin czy Leonid Breżniew. Ale na tym kończą się podobieństwa. Po śmierci tamtych dyktatorów potężna nomenklatura – rządząca klika – wyłaniała ze swego grona następców. A Fidel nie ma ani następców, ani nawet liczących się współpracowników.
Wszystko dlatego, że Fidel Castro Ruz nie jest typowym dyktatorem komunistycznym. Kiedy zdobywał władzę w 1959 roku, nie był w ogóle komunistą. Czuł się jednak zagrożony przez USA i postanowił oprzeć się na Związku Radzieckim. Sojusz ten zapewniał obopólne korzyści. Kuba na polecenie ZSRR „eksportowała rewolucję” do państw Trzeciego Świata, a w zamian w krajach bloku sowieckiego miała zapewniony rynek zbytu dla swych rolniczych produktów. W latach siedemdziesiątych w Polsce powtarzano żart, że Kuba jest największym państwem na świecie, bo ma ludność na Kubie, rząd w Moskwie, sklepy w Polsce, a cmentarz w Angoli (gdzie kubańskie wojsko pomagało „zwalczać kontrrewolucję”).
Mimo że Fidel lubi wznosić w przemówieniach komunistyczne hasła, jego dyktatura przypomina raczej rządy latynoamerykańskich „caudillos” – dyktatorów, których władza nie opiera się na żadnej ideologii, a jej jedyną racją bytu jest charyzma i brutalność dyktatora. Do lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia takich caudillos było w Ameryce Południowej jeszcze sporo. Dziś „brodatego rewolucjonistę” z Kuby próbuje naśladować tylko Hugo Chávez z Wenezueli.
Komentatorzy na całym świecie zastanawiają się, jakim przywódcą będzie Raúl Castro Ruz – brat Fidela, którego chory dyktator wyznaczył na tymczasowego następcę. 75-letni Raúl jest pozbawiony charyzmy brata. Po przejęciu władzy nawet nie pokazał się publicznie. Nigdy wcześniej nie wykazał się żadną samodzielnością. Wszystkich innych potencjalnych następców Fidel przezornie usunął, by nie byli dla niego zagrożeniem. Z trzech dróg, którymi może podążyć Kuba po jego śmierci, kontynuacja dotychczasowego reżimu jest więc najmniej prawdopodobna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa