Każdy naród ma prawo do troski o własną pamięć. Nic więc dziwnego, że debaty o przeszłości toczą się także w Niemczech.
Otwarta przed tygodniem w Berlinie wystawa „Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX wieku” pokazuje jednak, że nadal trudno nie tylko o wspólną interpretację przeszłości, ale nawet o podstawową ocenę faktów, przyczyn i skutków. Wystawa została przygotowana przez Związek Wypędzonych, kierowany przez Erikę Steinbach, i jest kolejnym krokiem na rzecz stworzenia w Berlinie miejsca upamiętniającego wypędzenie Niemców po II wojnie światowej.
Wiek wygnań
Berlińska ekspozycja pokazuje losy różnych narodów, które doświadczyły wypędzenia w XX wieku. Na planszach przedstawiono dokumenty i zdjęcia obrazujące m.in. tragedię Ormian z początku XX wieku, wygnanych i mordowanych przez Turków, ofiary przymusowych wysiedleń w Grecji. Przedstawiono także liczne informacje o podobnych wydarzeniach, które miały miejsce w Europie w poprzednim stuleciu. Jest także obszerna informacja o niemieckich wysiedleniach Polaków z terenów włączonych do III Rzeszy oraz deportacjach na Zamojszczyźnie, a także o wywózkach na Sybir. Główna część wystawy poświęcona jest przesiedleniom i wygnaniu Niemców w 1945 r. Ekspozycję kończą zdjęcia i dokumenty dotyczące wojny w byłej Jugosławii.
Bez trudnych pytań
W takim ujęciu nie ma jednak problemu niemieckiej winy za rozpętanie II wojny światowej i popełnione zbrodnie, nie tylko na Żydach, o których mówi się w Niemczech stale. Nie ma więc pytań o związek między polityką Hitlera a decyzjami podjętymi przez zwycięską koalicję w Poczdamie. Dramat wypędzenia Niemców zostaje na wystawie wyizolowany z historycznego kontekstu, niczego nie uczy, przed niczym nie przestrzega. Co najwyżej pomaga pielęgnować własny ból i przekonanie, że stała się im wielka krzywda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski