– Pojechałem z ks. Antonim Kraińskim przekonać się na własne oczy, co się tam dzieje. Od bramy prowadził nas żandarm, który powitał nas słowami: „O! Są duchowni! Proszę, chodźcie za mną! Przecież duchowny tam musi być!”.
Pierwsze wrażenie było straszne. Ciemno, wkoło zwały śniegu, szare drzewa i jupitery oświetlające gruzowisko. Grozę potęgowały samochody różnych służb – wszystkie z włączonymi silnikami i migającymi na dachach kogutami. Było ich tam strasznie dużo. Na dodatek wśród gruzów pozostało mnóstwo ptaków: kur, kaczek, gołębi.
Właściwie każde spojrzenie na ruinę hali uświadamiało mi, że tam gdzieś są ludzie. Nie można ich było zobaczyć ani usłyszeć. Na dodatek mróz minus 12 stopni. Oni tam unieruchomieni, przygnieceni do ziemi powoli stygną. To był obraz „zburzonego domu”, pełnego martwych ludzi, którzy przecież mieli jakieś swoje plany na wieczór.
Widziałem rozpacz tych ludzi, których bliscy zostali uwięzieni pod gruzami. I powściągliwą stanowczość policjantów niepozwalających przebić się przez kordon.
Podziwiałem pracę wszystkich służb. Pracowali wspaniale, z wielkim poświęceniem, pomagali sobie nawzajem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Konrad Zubel, proboszcz parafii Ducha Świętego w Bytkowie