Francuzi w referendum 29 maja zagłosują za przyjęciem bądź odrzuceniem Traktatu Konstytucyjnego. Wynik głosowania może wpłynąć na dalsze losy Unii Europejskiej.
Już dziś śmiało możemy mówić o kryzysie zjednoczonej Europy. Jego źródło nie tkwi w typowym zamieszaniu przedwyborczym i gorączkowych sondażach. Przyczyn kryzysu trzeba szukać w tym, co Francja – najstarsza córa Europy – uczyniła ze swymi ideałami.
Czarne chmury
Co takiego wydarzyło się w ostatnich tygodniach, że gwałtownie przybyło przeciwników konstytucji europejskiej? Jeszcze w lutym przeciwko konstytucji chciało głosować zaledwie 39 procent Francuzów. Na początku marca było ich już 42 procent pod koniec marca aż 53 procent, by w kwietniu osiągnąć rekordowy wynik 55 procent uprawnionych do głosowania!
Do niedawna francuscy eurosceptycy zbierali się przede wszystkim na skrajnej lewicy czy prawicy. W ostatnich tygodniach do grona deklarującego „nie” w referendum konstytucyjnym dołączył Laurent Fabius, były premier kraju, a obecnie jeden z czołowych polityków Partii Socjalistycznej.
W jednym z licznych sondaży ankieterzy zapytali o hierarchię spraw, które w największym stopniu wpłynęły na opinię Francuzów o konstytucji. 59 procent pytanych wskazało, że o ich opinii zadecydowała zawartość dokumentu. Tylko o jeden procent mniej respondentów przyznało, że wpływ na ich stanowisko wobec traktatu ma bieżąca ekonomiczna sytuacja kraju.
Skąd ta niechęć?
Zasadniczo lewicy nie podoba się rzekomy przesadny liberalizm konstytucji. Na przykład wspomniany Fabius domagał się takich zmian w projekcie konstytucji, by zakazywała ona przenoszenia miejsc pracy z bogatszego Zachodu do Europy Środkowej, w tym do Polski. Z kolei na prawicy szczególnie silny jest sprzeciw wobec przyjęcia Turcji do Unii Europejskiej. Coraz powszechniejszy jest też we Francji strach przed islamem. Liczna grupa komentatorów określa go jako religię ekspansywną. Ich zdaniem, zagraża ona przede wszystkim wypracowanemu nad Sekwaną laickiemu modelowi państwa. Prezydent Chirac próbował powstrzymać te obawy, modyfikując konstytucję Francji. Po przyjęciu do UE Chorwacji (co nastąpi być może już w 2007 roku) wszystkie kolejne fale rozszerzenia poddawane będą pod referendum.
Narasta także niechęć francuskich rolników do UE, choć Bruksela obsypuje ich hojnymi subwencjami. Ceny zbóż spadły jednak tak bardzo, że nawet unijne dotacje nie są w stanie uspokoić niezadowolenia producentów. I znowu Chirac ostrzegł francuskich rolników, że głos na „nie” w referendum byłby „strzeleniem sobie w stopę”. Cóż, skoro jego ostrzeżenia mogą wywołać skutek odwrotny do zamierzonego. Bolesnym wyrazem wzrastającej niechęci do Jacques’a Chiraca, premiera Raffarina i rządzącej od 2002 roku prawicy są porażki we wszystkich – regionalnych czy europejskich – wyborach we Francji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Łuczak