Najczęściej wcale nas nie widzą. To może smutne stwierdzenie, ale przynajmniej prawdziwe. Tak jak my niewiele wiemy o Boliwii czy Filipinach, tak mało wie o Polsce statystyczny Amerykanin czy Brazylijczyk.
Oczywiście ci, którzy mieszkają bliżej, mają na nasz temat większą wiedzę. Ale czy dużo większą? I znowu, co my wiemy o Portugalii albo o Bułgarii? O tych i wielu, wielu innych krajach przypominamy sobie, gdy wydarzy się w nich coś niespodziewanego, czasami tragicznego, rzadziej pozytywnego. Czy to się nam podoba czy nie, dokładnie te same mechanizmy działają i w naszym przypadku. Statystyczny Amerykanin o Polsce wie bardzo niewiele. Paradoksalnie może więcej o naszym kraju słyszał kiedyś, bo bardzo znani byli na całym świecie Jan Paweł II i Lech Wałęsa. Jeżeli poza tymi kontekstami nasz kraj z czymkolwiek się kojarzył, to raczej z brakiem demokracji. Pod tym hasłem mogą się kryć zarówno niejasne zmiany w polskim sądownictwie, restrykcyjne prawo antyaborcyjne, jak i trudny do zrozumienia dla człowieka z Zachodu status prawny osób homoseksualnych. Polska pojawiała się w zachodniej prasie także w kontekście antysemityzmu czy niechęci do uregulowania kwestii majątków żydowskich, pozostawionych na terenie naszego kraju po wojnie. To, ile w tym wszystkim prawdy, nie ma większego znaczenia. Często przecież czarny PR uprawiają ci, z którymi mamy rozbieżne interesy. Słabszy wizerunkowo partner jest łatwiejszy do pokonania. Niestety, często o Polsce źle za granicą mówią polscy politycy, nawet ci z pierwszych stron gazet. Opowiadanie o braku demokracji, o sfałszowanych wyborach, prześladowaniach osób LGBT było częste. I nie chodzi tylko o europarlament, ale także o wizyty naszych polityków w Stanach Zjednoczonych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.