Dźwięk tamtych potężnych, zatrzaskujących się za nim drzwi bazyliki oo. bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej pamięta doskonale. Aż dostał gęsiej skórki na plecach. A potem ciemny korytarz, ściany ciasno zawieszone obrazami, w perspektywie jasne wyjście na krużganek.
Już „na powietrzu” wpadli na pierwszego mnicha, idącego w sandałach włożonych na gołe stopy.
Rodzice pozdrowili go z szacunkiem, ale nic nie odpowiedział. – On nas chyba nie zauważył, był zamyślony, jakby nie z tego świata – wydawało się Grześkowi.
Miał wtedy piętnaście lat, świeżo skończoną ósmą klasę i ogromną chęć, żeby wstąpić do tutejszego
niższego seminarium duchownego oo. franciszkanów. – Byłem przekonany, że zakonnik powinien totalnie wyłączyć się z tego świata, oddać Panu Bogu – mówi. Wyśmiałby każdego, kto by mu powiedział, że w jakiś czas po święceniach przekwalifikuje się na kamieniarza.
Dziś jest głównym budowniczym dwupoziomowego kościoła pod wezwaniem św. Franciszka i św. Klary w Tychach Paprocanach. Między wysokimi blokami osiedla „P” a niskimi domkami starych, ponad 700-
-letnich Paprocan, wyrasta budowla jakby ze średniowiecza. – Byliśmy z ojcem we Włoszech, we wszystkich miejscach, gdzie żył św. Franciszek – opowiada Andrzej Kilian, emerytowany górnik z „Piasta”, ustawiający rusztowania. – Codziennie widzę to wszystko na budowie. Stoimy z ojcem Wawrzyńcem (takie samo imię nosił jego wujek, też franciszkanin) w „lesie” stempli kościoła górnego.
Ojciec pokazuje, gdzie wystrzelą wieże: – Tam, po prawej będzie 40-metrowa wieża jednej rany nogi Chrystusa, a po lewej – drugiej. Za nami wieże ran rąk, tak jakbym się położył. A najwyższa – wieża rany serca – 70 metrów. – Ojciec się wziął za murarkę, to i my się wzięli. Jak by to było – on by pracował, a my nie? – pyta Kilian. – Ta budowa mnie bardzo dużo kosztuje – mówi ojciec. – Codziennie składam ofiarę z życia duchowego. Trudno mi być na wspólnych modlitwach, a wieczorem, modląc się z brewiarza, zasypiam i po przebudzeniu pytam, czy mi się kartka sama przewróciła, czy już się pomodliłem.
Różaniec na stereo – Właściwie na św. Franciszka trafił ojciec przez przypadek? – Tak mówią niewierzący, mnie pokierowała do niego Opatrzność – przerywa mi. Przyznaje, że jako nastolatek dzielił zakonników w zależności od kolorów habitów na białych, brązowych, czarnych. Mieszkał w Podlesiu i znał braci i ojców z pobliskich Katowic Panewnik. Chodzili w brązowych habitach z widocznymi kacichu nazwał ich kapucynami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych