Zapytałem ks. prof. Tomasza Węcławskiego, czy tragiczne tsunami należy odczytywać jako karę Bożą. Stwierdził, że wszelkie niedobre rzeczy, które dzieją się w tym świecie, mają swe źródło w złu stworzenia, nie w Bogu.
Nieszczęście, które spadło na stworzenie z jego własnego wyboru, to znaczy z powodu grzechu pierworodnego, ma różne konsekwencje i uderza także w niewinnych. Tak zawsze było, i w tym wypadku też tak jest. Mówienie o tym wydarzeniu wprost jako o karze Bożej jest nadużyciem.
Czy można azjatycką tragedię traktować jako ostrzeżenie ze strony Boga?
Zdaniem ks. Węcławskiego, mamy do czynienia z wyrazistym ostrzeżeniem. Przychodzą na myśl słowa Ewangelii: „Nie znacie dnia ani godziny”. Wielu ludzi beztrosko spędza wakacje i nagle się dzieje coś strasznego. To wydarzenie trzeba odczytać jako znak przypominający, kim jesteśmy i że śmierć to nie jest jakaś tajemnicza odległa rzeczywistość, tylko coś, co jest blisko.
Jezus pytany, czy ofiary nieszczęść szczególnie zasłużyły na swoje cierpienia, odpowiedział: „Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie”.
Gdy zdarzają się ogromne tragedie, wielu próbuje obwiniać Boga. Pokazują je jako wyraz Bożej sprawiedliwości. Zapominają, że Bóg jest nie tylko sprawiedliwy, ale także miłosierny. I na pewno nie jest mściwy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Artur Stopka