Pierwsze informacje o tym, że w Zamościu mają powstać szkoły katolickie, wywołały lawinę krytyki w lokalnym środowisku. Teraz rodzice przenoszą tu dzieci z innych szkół.
Dzwonek. Pierwszaki zbiegają na parter. Tu, pod figurą Ojca Pio, mają kawałek przestrzeni, na którym mogą sobie poszaleć. Tutaj także lubiany przez młodzież pan Jacek „drożdżówkarz” ma swój kantorek, w którym sprzedaje słodkości. – Atmosfera jest dobra, wychowawcy też, tylko miejsca mało – wzdycha mama jednego z maluchów.
Będzie rozbudowa
Zbyt mały budynek to w tej chwili największy problem, z jakim borykają się Publiczne Szkoły Katolickie (podstawówka i gimnazjum) im. św. Ojca Pio w Zamościu. Dla uczniów siedzenie w szkole do 18.20 jest męczące. A jednak po wprowadzeniu dwuzmianowego systemu zrezygnowały tylko dwie osoby. Rodzice ciągle zgłaszają nowych uczniów. – Tak, oczywiście, proszę przyjść z synem po świętach – mówi do słuchawki ksiądz dyrektor Andrzej Traczykiewicz. Rozmawiamy z nim w maleńkim gabinecie, który dzieli ze szkolnym pedagogiem. – Prezydent Zamościa wyraził zgodę na rozbudowę budynku – cieszy się ks. Andrzej. – Siedzibę szkoły dzierżawimy od spółdzielni mieszkaniowej, ale to, co nadbudujemy, będzie już nasze. Mamy też, przyznane na razie na 7 lat, tereny pod budowę boisk sportowych i obiektów rekreacyjnych. Teraz szukamy sponsorów. Z cegielni dostaliśmy pustaki, jeden z rodziców obiecał załatwić drewno, ale ciągle żyję w niepewności, co będzie dalej. Potrzebne są blachy, materiały dociepleniowe. A marzy nam się jeszcze liceum…
Straszenie ciemnogrodem
Szkoły katolickie w Zamościu od samego początku miały pod górkę. Już pierwsze informacje o tym, że takie placówki mają powstać, wywołały lawinę krytyki w lokalnej prasie i wśród niektórych radnych. Straszono ciemnogrodem, starymi zakonnicami i lekcjami religii w gigantycznych ilościach. Nauczyciele jednej z sąsiednich szkół wystosowali nawet specjalne pismo, w którym wyrażali obawę, że „katolik” odbierze im uczniów, a oni sami stracą pracę.
A jednak dzięki determinacji dwóch prawicowych radnych: Marii Gmyz i Ireny Brzyskiej, udało się taką szkołę powołać. Jej organem prowadzącym zostało Katolickie Stowarzyszenie Inteligencji. Od 2003 roku trwały rozmowy, spotkania, przekonywanie radnych, a także protestujących nauczycieli i mieszkańców. W końcu, w Wielki Piątek 2005 roku, szkoły otrzymały od prezydenta miasta decyzję o zarejestrowaniu. Stowarzyszenie rozpoczęło akcję propagandową i pospiesznie szukało sponsorów, by wyposażyć szkołę. Jego członkowie w sklepach wyprosili puszki farb i własnymi rękami odmalowali jej wnętrze. Rodzice wylewali posadzki w klasach, a przyszli nauczyciele myli okna i wieszali firanki. W ciągu miesiąca zrujnowany budynek zmienił się nie do poznania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski