Czy zastanawiałeś się kiedyś, skąd i dokąd lecą samoloty, śmigające gdzieś wysoko nad twoją głową? Mieszkańcy północnej Polski nie muszą się już zastanawiać – wystarczy, że spojrzą do Internetu.
Wszystko dzięki jednemu z urządzeń, ukrywających się pod symbolem SBS-1. To tzw. wirtualne radary – niewielkie skrzyneczki z antenami, które kosztują 2500–3000 zł. Po podłączeniu do zwykłego komputera pokazują one, gdzie i jakie samoloty znajdują się w promieniu do 400 kilometrów. Podobne urządzenia podpięte do Internetu obrazują m.in. przestrzeń powietrzną nad Szwecją. Jeden z nich obejmuje także swoim zasięgiem północną część Polski: www.flygradar.nu. Prócz zarysu linii brzegowej, granic państwowych i większych lotnisk, na mapie, wyświetlanej na ekranie podłączonego do Internetu komputera, możesz także zobaczyć symbole przelatujących przez ten obszar samolotów. Są to małe kwadraciki, ciągnące za sobą „smugę”, wskazującą przebytą ostatnio część trasy. Do tego dołączony jest, emitowany przez urządzenia samolotu, opis zawierający nazwę linii lotniczej, numer rejsu, kurs (w stopniach), wysokość (w stopach), prędkość (w węzłach) oraz typ samolotu i jego znaki rejestracyjne. Dane aktualizowane są co 50 sekund. Gwoli ścisłości: nie wszystkie samoloty emitują sygnały, pozwalające na zlokalizowanie ich za pomocą SBS-1. Ale i tak dla miłośników RNAV spottingu, czyli obserwacji samolotów na wysokościach przelotowych (ok. 10 km), jest to prawdziwa gratka.
W Zurychu wiedzą wszystko
Podobne internetowe obserwacje mogą poczynić także mieszkańcy Danii: www.vhf-online.dk czy Kuwejtu: kuwaitstorm.com.
A już zupełnie niesamowite możliwości mają mieszkańcy okolic Zurychu. Na sieciowej stronie (radar.zhaw.ch), na piękne, kolorowe mapy, pochodzące z serwisu Google Maps, nanoszone są pozycje samolotów, przelatujących w okolicach tego miasta. Każda maszyna oznaczona jest małym samolocikiem, ciągnącym za sobą linię, której kolor wskazuje na pułap. Obserwować można nawet słoneczne cienie, rzucane przez samoloty na ziemię. Po kliknięciu na symbol samolotu rozwija się dodatkowa, szczegółowa informacja, zawierająca m.in. nazwę linii lotniczej, nr lotu, prędkość, wysokość, pozycję oraz prędkość wznoszenia, a także miejsce startu i lądowania oraz rzeczywisty i rozkładowy czas przylotu do miejsca przeznaczenia. Na żądanie wyświetlają się szczegółowe informacje o obserwowanej maszynie (jej numer rejestracyjny, typ i model, producent, rok produkcji i dostarczenia, a nawet zdjęcie). Nie zawsze wszystkie te dane są dostępne, ale widok poruszających się na ekranie samolotów sprawia, że każdy może się przez chwilę poczuć jak w centrum kontroli lotów. Cała ta aplikacja jest pracą dyplomową dwóch studentów, asystenta i ich opiekuna naukowego z Wyższej Szkoły Nauk Stosowanych w Zurychu (ZHAW).
A terroryści?
W Internecie można także kupić inne, podobne do SBS-1 urządzenie o nazwie AirNav RadarBox.
Czy jednak w Polsce legalne jest ich posiadanie, użytkowanie i internetowe upublicznianie pochodzących z nich informacji o tym, co dzieje się na niebie? I czy nie byłoby to ułatwienie dla terrorystów, którzy mogliby wykorzystać pozyskane w ten sposób informacje do niecnych celów? Z informacji uzyskanych w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej i Urzędzie Komunikacji Elektronicznej wynika, że posiadanie i używanie na własne potrzeby takich urządzeń jest legalne. Nielegalne byłoby natomiast publikowanie uzyskanych w ten sposób danych, np. w Internecie, ponieważ nie są to informacje przeznaczone dla ogółu odbiorców, a jedynie dla służb kontrolujących przestrzeń powietrzną. Nie sposób jednak nie zauważyć, że gdyby jacyś terroryści chcieli komuś zrobić krzywdę, to obeszliby się bez Internetu...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała