Rząd planuje wprowadzić płatne studia dzienne. Co studenci dostaną w zamian?
Błażej, student piątego roku Politechniki Krakowskiej, który w ramach wymiany studiuje na uczelni w Lyonie, przypomina sobie, jak jesienią ubiegłego roku we Francji studenci zablokowali połowę uniwersytetów po tym, jak rząd Nicolasa Sarkozy’ego próbował zmienić sposób finansowania uczelni i bardziej związać je z biznesem. Studenci obawiali się, że w ten sposób politycy chcą tylnymi drzwiami sprywatyzować wyższe uczelnie. Czy taki scenariusz powtórzy się w Polsce? Do tej pory żadnemu ministrowi szkolnictwa wyższego (a wielu próbowało) nie udało się wprowadzić odpłatności za wszystkie formy studiów.
Płacą pechowcy
Rektorzy wyższych uczelni są za wprowadzeniem opłat w ostatnim bastionie szkolnictwa wyższego, czyli na studiach dziennych. Czesne nie byłoby wysokie, ale – ich zdaniem – uporządkowałoby finanse wyższych uczelni. Zniknęłyby zakusy przyjmowania jak największej liczby studentów zaocznych i wieczorowych, których opłaty za naukę stanowią nawet połowę przychodów publicznych uczelni. Wzrósłby poziom nauczania (za czesne można by kupić sprzęt, wyposażyć laboratoria), niewykluczone, że potaniałyby studia wieczorowe i zaoczne. Studenci zaś byliby traktowani bardziej sprawiedliwie. – Nie jest prawdą, że na studia dzienne publicznych uniwersytetów dostają się najlepsi. Dostają się ci, którym powiedzie się na egzaminie wstępnym – mówi Błażej. Pechowiec, któremu powinie się noga, ma do wyboru: spróbować ponownie za rok (czytaj: stracić rok) lub studiować za pieniądze. A nauka na prywatnych uczelniach albo publicznych, ale wieczorowych czy zaocznych, kosztuje rocznie nawet kilkanaście tysięcy złotych. Większość studentów siedzi więc w kieszeni rodziców.
Dwie trzecie żaków płaci za naukę i przeważnie nie był to ich wybór, ale konieczność. I nie wiadomo, dlaczego wiedza zdobyta przed południem jest za darmo, a wieczorami już trzeba za nią słono płacić. Nie wiadomo, dlaczego ktoś, kto akurat znalazł się na studiach zaocznych, ma płacić za nie z własnej kieszeni, a studentowi dziennemu w pełni funduje je państwo. – Odkładanie sprawy zniesienia bezpłatnych studiów przynosi więcej szkody niż pożytku i powoduje pogrążanie polskiego szkolnictwa wyższego w chroniczne niedofinansowanie i w stan wysoce niedemokratyczny – mówił kilka miesięcy temu na konferencji European University Association we Wrocławiu prof. Tadeusz Luty, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Chociaż głosy środowisk akademickich brzmią rozsądnie, decyzja o odpłatności za studia jest tak samo niepopularna, jak wprowadzenie kilkuzłotowych opłat za wizyty u lekarza. Uczelnie czekają więc na odważny rząd.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk