Do kogo należą dzieci? Coraz mniej do rodziców, a coraz bardziej do państwa.
Na posiedzeniu Sejmowej Komisji ds. Edukacji, Nauki i Młodzieży 18 grudnia ub. roku minister Katarzyna Hall przedstawiła zamierzenia swojego resortu. Do najważniejszych z nich należeć ma przeprowadzenie reformy obniżającej wiek szkolny z dotychczasowych siedmiu lat do sześciu, a także – najprawdopodobniej – wprowadzenie obowiązkowych przedszkoli dla pięciolatków.
Dzieci są nasze
Nie ma jeszcze wiążących ustaleń w tej sprawie, ale zakładamy, że zmiany będą wprowadzane etapami. Pierwsza grupa sześciolatków najprawdopodobniej pójdzie do szkoły 1 września 2009 r. – zapowiedziała Katarzyna Hall. Projekt reformy ma trafić do Sejmu już w marcu i, jak można przeczytać na internetowych stronach ministerstwa, „celem MEN jest doprowadzenie do sytuacji, w której pięcioletnie dzieci będą uczęszczały do przedszkola, co ma lepiej przygotowywać je do pójścia do szkoły, zarówno pod kątem intelektualnym, jak i ich rozwoju społecznego”.
Związek Nauczycielstwa Polskiego idzie krok dalej i proponuje objęcie przymusem przedszkolnym wszystkich pięciolatków! Nawołuje również do upowszechnienia wychowania przedszkolnego dzieci w wieku trzech i czterech lat. Jednym z koronnych argumentów na rzecz przymusowego obniżenia wieku szkolnego i wcześniejszego rozpoczęcia edukacji ma być fakt, że tak jest w zdecydowanej większości krajów Unii Europejskiej.
Propozycje ministerstwa odbywają się bez jakiejkolwiek dyskusji. Nikt nie drze szat o to, czy rodzic jest zmuszony do wysłania dziecka do szkoły rok wcześniej, czy później, jakby to była kwestia nie tylko drugorzędna, ale wręcz czwartorzędna. Tymczasem to, kiedy dziecko pójdzie do szkoły, powinno zależeć tylko od rodziców. Może i pani minister ma rację, mówiąc, że dla dziecka będzie lepiej, jak rozpocznie naukę w wieku 6 lat. Ale nawet gdyby miała rację, to nie ona czy jakikolwiek inny urzędnik powinni o tym decydować, ale rodzice. Chyba że dzieci są państwowe, a nie rodziców. We współczesnym świecie nie sposób walczyć ze wszystkimi nadużyciami władzy, ale w tym wypadku nie można pozostać obojętnym. Tu bowiem chodzi o nasze dzieci!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Paweł Toboła-Pertkiewicz